Reklama

Niechciany podarunek rządu dla ubezpieczycieli

Szpitale, a nawet lekarze rodzinni będą musieli sprzedawać informacje o swoich pacjentach firmom oferującym dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne

Aktualizacja: 28.02.2017 01:31 Publikacja: 01.04.2008 10:20

Rząd otwiera możliwość handlu informacjami medycznymi bez żadnych ograniczeń i zabezpieczeń poufności - alarmuje poseł PiS Andrzej Sośnierz.

Chodzi o projekt ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych firmowany przez Platformę Obywatelską. W czwartek Sejm skierował go do prac w komisji zdrowia. Dodatkowe ubezpieczenia mają się opierać na indywidualnej ocenie ryzyka dla każdego klienta. Na jej potrzeby ubezpieczyciele mają kupować informacje o stanie zdrowia swoich obecnych i potencjalnych klientów od instytucji, w których kiedykolwiek osoby te były leczone. Przepisy rozszerza nawet o małe gabinety, które wraz ze szpitalami będą zobowiązane do sprzedaży danych.

Jak przekonuje Joanna Mucha z PO, taki zapis uchroni firmy przed stratami (z powodu chorowitych pacjentów) oraz zmobilizuje wszystkich do dbałości o zdrowie.

Na chorobę ten zapis

- To prezent dla ubezpieczycieli. Bardzo niekorzystny dla pacjentów, bo firma, kupując dane na nasz temat, będzie mogła je przechowywać tak długo jak zechce, nawet jeśli nie zostaniemy jej klientem - mówi ?Parkietowi" Marek Balicki z LiD, były minister zdrowia. Dodaje, że epizody sprzed lat mogą zostać kiedyś wykorzystane do podniesienia składki lub odmowy ubezpieczenia.

Reklama
Reklama

- To rozwiązanie nie do przyjęcia. Dane o zdrowiu są szczególnie wrażliwe, a firm ubezpieczeniowych nie obejmuje tajemnica lekarska - alarmuje Konstanty Radziwiłł, szef Naczelnej Rady Lekarskiej. Dodaje, że teraz zdarza się, że ubezpieczalnie oczekują informacji o stanie zdrowia pacjenta. Tyle tylko, że są one wydawane w formie zaświadczeń, a nie pełnej dokumentacji. Jeszcze większe obawy budziło nieumieszczenie w projekcie zapisu o wyrażeniu zgody samego pacjenta. Tę sprawę reguluje jednak ustawa o działalności ubezpieczeniowej z 2003 r.

Choć zapis na pierwszy rzut oka jest bardzo korzystny dla firm ubezpieczeniowych, to pytane przez nas towarzystwa wcale się z niego nie cieszą. - Gdy składka zależy od rzeczywistego stanu zdrowia, bardzo wiele osób wypada z systemu lub musi płacić bardzo wysokie składki. W ostatecznym rozrachunku do ubezpieczenia przystępuje niewiele osób, a nie o to nam chodzi - mówi Dorota Fal z Generali.

Ubezpieczyciele ostrzegają, że pomysł kupowania danych o pacjentach będzie w praktyce bardzo kosztowny i czasochłonna, bo na rynku działają tysiące publicznych i prywatnych szpitali, przychodni czy indywidualnych gabinetów. - Dlatego w ubezpieczeniach życiowych opieramy się na oświadczeniach klientów, a tylko w ostateczności prosimy ich o wykonanie badań lub przyniesienie karty lekarskiej - podkreśla Fal.

PIU bardziej solidarne

W porównaniu z rządowym projektem lepszy mógłby być pomysł Polskiej Izby Ubezpieczeń. O weryfikowaniu stanu zdrowia nie ma tam mowy, a ubezpieczenia nie będzie można odmówić. Wysokość składki opłacanej przez klienta byłaby zależna tylko od wieku i płci. Ponadto składka ta byłaby niższa, bo do firmy trafiałyby pieniądze z Narodowego Funduszu Zdrowia, jakie fundusz wydaje średnio na osobę w tym samym wieku i tej samej płci. - Nad projektem Izby można podjąć prace. Rządowy ma tak wiele błędów, że nadaje się tylko do kosza - mówi nam Balicki.

Patronat Rzeczpospolitej
W Warszawie odbyło się XVIII Forum Rynku Spożywczego i Handlu
Materiał Promocyjny
Inwestycje: Polska między optymizmem a wyzwaniami
Gospodarka
Wzrost wydatków publicznych Polski jest najwyższy w regionie
Gospodarka
Odpowiedzialny biznes musi się transformować
Gospodarka
Hazard w Finlandii. Dlaczego państwowy monopol się nie sprawdził?
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Gospodarka
Wspieramy bezpieczeństwo w cyberprzestrzeni
Gospodarka
Tradycyjny handel buduje więzi
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama