Jak wynika z naszych analiz, inwestorzy jako najlepsze źródło informacji o spółkach giełdowych uważają osobiste spotkania z ich zarządami - powiedziała Anna Krajewska, prezes NBS Public Relations. Uczestnicy debaty o komunikacji emitentów z innymi uczestnikami rynku, która odbyła się podczas II Forum Zarządów Spółek Giełdowych we Wrocławiu, zgodzili się co do tego, że prezesi spółek nie zawsze są chętni do częstego kontaktu z akcjonariuszami. Bywa i tak, że informowanie nastręcza spółkom sporo problemów.

Zdaniem Anny Krajewskiej, panujące w Polsce zasady komunikacji z inwestorami są nieco "zacofane" w stosunku do tych, które obowiązują np. na londyńskiej giełdzie. Jako przykład podała spółkę, której zagraniczni akcjonariusze wpadli w panikę, gdy w polskim ESPI pokazał się standardowy komunikat, mówiący o tym, że nie będzie ona wypełniała części zasad zawartych w kodeksie dobrych praktyk GPW. - Przepisy obowiązujące na londyńskiej giełdzie pozwoliłyby napisać informację bardziej przystępnym językiem oraz pokazać tło faktów, których dotyczy komunikat. I do całego zamieszania by nie doszło - wyjaśnia Krajewska.

Beata Jarosz, członek zarządu GPW, zgodziła się co do tego, że zarządom i pracownikom spółek przygotowujących się do wejścia na giełdę potrzebne są specjalne szkolenia. Inaczej pojawiają się problemy, a w sprawę musi włączać się nadzór. Dochodzi do tego wówczas, gdy prezesi udzielają mediom wywiadów na temat wyników albo organizują konferencję prasową tuż przed publikacją raportu kwartalnego.

Unikanie kontaktu to również błąd, ale, jak podkreślają władze spółek, właściwe wyważenie proporcji nie jest proste. - Czasem bieżąca działalność spółki przysparza tylu obowiązków, że skupianie się na komunikacji jest mocno utrudnione - uważa Mariusz Machajewski, wiceprezes Lotosu.