Ukrtelekom nie dla zagranicy

Aktualizacja: 27.02.2017 23:04 Publikacja: 11.04.2008 10:43

Ukraińskie władze mówią "nie" zagranicznym koncernom telekomunikacyjnym, które chciały przejąć Ukrtelekom, największego operatora telefonii stacjonarnej nad Dnieprem. W prywatyzacji nie będą mogły wziąć udziału podmioty, w których państwo ma więcej niż

25 proc. udziałów.

Na sprzedaż ma trafić 67,79 proc. akcji spółki. Wyznaczona przez urzędników cena startowa papierów pozwalałaby pozyskać 12 miliardów hrywien (2,4 mld USD). Jednak władze FDM, funduszu odpowiedzialnego za prywatyzację, liczą, że inwestorzy mogą dać za pakiet nawet 4 miliardy dolarów.

Apetyty na Ukrtelekom ma m.in. Telekom Austria. 27 proc. austriackiego koncernu należy do państwa, co zgodnie z warunkami prywatyzacji, eliminuje spółkę z rywalizacji. Podobnie jest z obecnymi na Ukrainie norweskim Telenorem (54 proc. akcji pod kontrolą rządu) oraz szwedzką TeliaSoneria (45,3 proc. należy do państwa). Z tych samych przyczyn do walki o Ukrtelekom nie będzie mógł przystąpić ani Deutsche Telecom, ani France Telecom.

Na rynku spekuluje się, że wprowadzone ograniczenia miały uchronić spółkę od przejęcia przez rosyjski Swjazinwest, kontrolowany przez Kreml. Zdaniem Aleksandra Paraszczija, analityka kijowskiej firmy inwestycyjnej, Walentyna Semeniuk, szefowa FDM, zawsze biła na alarm, gdy Ukrtelekom chciała kupić firma, w której udziały ma obcy rząd. Dyrektor funduszu prywatyzacyjnego wielokrotnie doprowadzała do przesunięcia sprzedaży telekomu. Rząd Julii Tymoszenko jeszcze w ubiegłym roku zapowiadał zmianę szefa FDM. Jednak nie zanosi się na to, aby Walentyna Semeniuk, reprezentująca socjalistów, w najbliższym czasie odeszła ze stanowiska.

Prywatyzacja ukraińskiego operatora ciągnie się już dziewięć lat. W ubiegłym roku władze planowały sprzedaż udziałów koncernu poprzez giełdę, przy czym brano również pod uwagę wariant jego debiutu na warszawskim parkiecie.

Tym razem zaplanowano zorganizowanie przetargu. Według Dmitrija Parfienienko, zastępcy dyrektora FDM, spółka może trafić w ręce nowego inwestora w lipcu. Teraz najbardziej prawdopodobnymi kandydatami na akcje Ukrtelekomu będą holding SCM, należący do ukraińskiego miliardera Rinata Achmetowa, oraz MTS, rosyjski operator telekomunikacyjny, działający też na Ukrainie. 25 proc. plus jedna akcja pozostanie w rękach rządu z Kijowa. W obrocie na giełdzie jest 7,2 proc. akcji.

"Dieło"

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy