Agencje pracy tymczasowej spodziewały się, że zainteresowanie ich usługami będzie rosło wolno, ale stabilnie. - Myśleliśmy, że rynek osiągnął już dojrzałość, a agencje pracy tymczasowej będą notowały wzrost na poziomie europejskim, czyli około 10 proc. rocznie - mówi "Parkietowi" Monika Ulatowska ze Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia (SAZ). Tymczasem zarówno liczba firm, które z pomocy agencji korzystają, jak i pracowników zainteresowanych czasowym zatrudnieniem, była aż o 60-70 proc. wyższa w ciągu 2007 r.
Pracownicy już się nie boją
Skąd tak duży wzrost? Gospodarka szybko się rozwija, a firmy mają problemy ze znalezieniem pracowników. Dlatego coraz częściej korzystają z pomocy agencji, które poszukują odpowiednich osób we wszystkich zakątkach kraju, a nawet za granicą. Pracowników szukają z pomocą wójtów, a nawet proboszczów lub wystawiając stoiska na festynach. - Zasady na rynku coraz bardziej narzucają pracownicy. Jeśli trzeba, codziennie dowozimy ich do zakładów oddalonych nawet o 100 km albo zapewniamy im nocleg w hotelach robotniczych. Specjalistów dla naszych klientów poszukujemy też w innych firmach - mówi "Parkietowi" Remigiusz Chrzanowski z Work Service. Ponadto agencje coraz częściej, poza wypożyczaniem pracowników, prowadzą outsourcing zadań działów personalnych firm.
Pracownicy, choć mają coraz większe możliwości zatrudnienia się na etacie, coraz częściej świadomie wybierają rolę "czasownika". Często dostają wtedy nawet o 20-30 proc. wyższe stawki niż etatowcy. Przykładem są np. informatycy czy księgowe kierowane do konkretnych projektów.
Andrzej Grudniok z firmy "Kadry Polskie" uważa, że na wzrost zainteresowania pracą czasową wpłynęła migracja. - Wiele osób, które wracają z pracy za granicą, było tam zatrudnionych właśnie jako pracownicy czasowi. Przekonali się, że to wygodne rozwiązanie - mówi Grudniok.