W rocznym tempie 4,2 proc. rosły ostatnio ceny u naszych południowych sąsiadów. Oznacza to wzrost o 0,2 punktu procentowego w porównaniu z poprzednim miesiącem. Mimo to kraj dalej spełnia warunki stawiane chętnym do przyjęcia wspólnej waluty.

Marcową inflację na poziomie 4,2 proc. przewidzieli ekonomiści ankietowani przez agencję Bloomberga. Niepokojące jest to, że przyspieszyła ona w momencie, w którym w ubiegłych latach czynniki sezonowe często ją ograniczały. Pamiętajmy, że w środę o redukcji wzrostu cen poinformowały Czechy. Tam inflacja spadła z 7,5 do 7,1 proc. W ujęciu miesięcznym zaznaczyła się nawet deflacja.

Tymczasem na Słowacji ceny podskoczyły o 0,3 proc. Najmocniej zdrożały koszty leczenia, żywność i energia. To zaś najbardziej uderza w gospodarstwa domowe. Koszt utrzymania domu wzrósł w ciągu miesiąca o 0,5 proc. - Motorem inflacji są czynniki kosztowe, podczas gdy presja popytu pozostaje stabilna - skomentował Lubomir Korsnak, ekonomista Unicredit Bank w Bratysławie.

W maju Unia Europejska ma ostatecznie zdecydować, czy od 1 stycznia przyjąć Słowację do strefy euro. Średnioroczna inflacja w kraju kandydującym nie może o więcej niż 1,5 proc. przekroczyć poziomu z trzech krajów członkowskich UE, gdzie ceny rosną najwolniej. W lutym dopuszczalny pułap wynosił 3,1 proc. W tym samym miesiącu na Słowacji, dzięki dobrym wynikom notowanym w pierwszej połowie 2007 r., średnioroczna inflacja wynosiła jedynie 2,1 proc. Kłopot Bratysławie może sprawić zatem jedynie wymóg zapewnienia, że także po akcesji do eurolandu ceny nagle nie wymkną się spod kontroli. Bank centralny będzie zaś musiał jeszcze obniżyć stopy procentowe, by zrównać je z tymi ustalanymi przez EBC.

Bloomberg