Na giełdach w Nowym Jorku czy Londynie nie ma mowy, w przypadku największych spółek znajdujących się w głównych indeksach giełdowych, aby w opiniach biegłych rewidentów znalazły się jakiekolwiek modyfikacje. Gdyby tak było, prowadziłoby to do natychmiastowego podjęcia przez nadzór działań wyjaśniających. A jak jest u nas?
Przykład: spółka publiczna publikuje roczny raport finansowy, w którym zawiera dużą korektę tzw. błędu podstawowego. Dużą, to znaczy zmienia wcześniej raportowany zysk 20 mln zł na stratę 30 mln zł. Co się dzieje? Czy kogoś to interesuje? Co robi nadzór? Czy posypały się duże kary? Czy może akcjonariusze zaskarżyli spółkę i zarząd spółki? Czy pojawiła się prokuratura? Na dojrzałych rynkach te wszystkie działania są podejmowane prawie z automatu. U nas jeszcze nie. Nikogo nie interesuje łamanie prawa. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że takie korekty bądź zastrzeżenia w opinii biegłego rewidenta mogą być potraktowane jako łamanie prawa, a na podstawie naszej Ustawy o rachunkowości mogą być karane finansowo lub pozbawieniem wolności. Pojawia się pytanie o bieżący nadzór nad raportowanymi przez spółki publiczne sprawozdaniami finansowymi. Czy jest procedura weryfikacji, choćby wyrywkowej, niektórych sprawozdań przez KNF, a przynajmniej wszczęcia działań lub wyjaśnień w przypadku modyfikacji opinii biegłego rewidenta? Jeśli nawet to się zdarza, to rzadko i nie ma presji na emitentów, że takie kontrole mogą być prowadzone częściej. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę z ograniczeń KNF, w tym kadrowych, ale może jest to kwestia do podjęcia pewnych kierunkowych decyzji.
Brakuje presji
Ponadto, a może przede wszystkim, na dojrzałych rynkach to inwestorzy i akcjonariusze wywierają ogromną presję na spółki, nie tylko w zakresie uzyskiwanych przez nie wyników operacyjnych i finansowych, ale także w zakresie ich raportowania. Inwestorzy zdają sobie sprawę z wagi sprawozdań finansowych i wymagają, aby były przejrzyste, wiarygodne, zrozumiałe oraz przygotowane zgodnie z obowiązującym prawem. W Polsce presja ta jeszcze nie występuje. Fundusze są bierne, być może skupiają się na innych aspektach związanych z inwestycją w daną spółkę, a opinie z zastrzeżeniami nie wzbudzają komentarzy czy zainteresowania. A to fundusze inwestycyjne powinny być tą grupą, dysponującą już dziś ogromną siłą oddziaływania na zarządy spółek, aby wymagać i wymuszać na zarządach poprawę standardów sprawozdawczości finansowej firm publicznych. Uważam, że wcześniej czy później spółki same zorientują się, że przestrzeganie zasad "corporate governance", w czym również zawiera się raportowanie finansowe, będzie przyczyniać się do wzrostu zaufania, przejrzystości, a w konsekwencji do wzrostu wartości spółki. Chodzi jednak o to, żeby stało się to jak najszybciej, a nie w trybie awaryjnym, dopiero w momencie, gdy coś wybuchnie.
Uwaga na terminy
Inną kwestią, która powoduje, że jakość komunikacji poprzez raportowanie finansowe pozostawia wiele do życzenia, są terminy raportowania. Jaka jest wartość pełnego raportu rocznego wraz opinią biegłego rewidenta za 2007 rok np. 29 kwietnia 2008 roku czy w połowie maja też roku? Bardzo mała! Nikogo to nie interesuje. Wszystkich już wtedy zajmują wyniki za I kwartał, a 2007 rok to przeszłość. To właśnie powoduje, że korekty dokonane przez spółki do wyników rocznych oraz modyfikacje i uwagi biegłych rewidentów pozostają niezauważone, a przecież mogą być bardzo ważne. Absolutnie niezbędne jest, jeżeli chcemy, aby GPW miała być uważana za giełdę poważną i dojrzałą oraz rywalizować skutecznie z innymi giełdami, aby skrócić okresy raportowania, i to jak najszybciej. Wiem, że właśnie ten temat jest teraz dyskutowany, ale trzeba to zrobić i jeszcze do tego być ambitnym w tej kwestii! Największe światowe korporacje, mające dziesiątki lub setki miliardów euro bądź dolarów przychodów, operacje w większości krajów świata i raportujące nierzadko w dwóch różnych standardach rachunkowości, podają wyniki roczne wraz z opinią biegłego rewidenta najdalej do połowy kwietnia roku następnego. Mowa o największych korporacjach światowych. Zatem dlaczego ma to być takie trudne w Polsce? Spółki, a także ich rady nadzorcze, same powinny zadać sobie to pytanie, bowiem teraz to od nich również zależy przyspieszenie terminów raportowania, niezależnie od wymogów formalnych.