Amerykanie powoli przyzwyczajają się, że galon benzyny kosztuje ich ponad 3 dolary, co jeszcze nie tak dawno było zupełnie nie do pomyślenia. Benzyna jest najdroższa w historii, ponieważ najdroższa jest też ropa naftowa. Wczoraj za baryłkę surowca płacono na rynku w Nowym Jorku niespełna 110 USD, zaledwie o 2 proc. mniej od ostatniego rekordu. Według danych Amerykańskiego Stowarzyszenia Automobilizmu (AAA), w zeszłym miesiącu ceny benzyny na stacjach w USA wzrosły średnio o 6,9 proc.
Niewielkie pocieszenie
Amerykanie zostawiają więc na stacjach benzynowych coraz więcej pieniędzy. W zeszłym miesiącu spowodowało to ogólny wzrost sprzedaży detalicznej. Wyniósł on 0,2 proc., podczas gdy ekonomiści oczekiwali stagnacji wydatków. Raport Departamentu Handlu sprawił więc im jedynie umiarkowanie miłą niespodziankę. W żadnym razie nie można bowiem oczekiwać, że większa konsumpcja uratuje gospodarkę przed katastrofą, jeśli jej wzrost będzie wynikać tylko z tego, że trzeba wydawać coraz więcej na paliwa.
- Jeśli widzimy jedynie inflacyjnie napędzany wzrost sprzedaży benzyny i żywności, maskuje to prawdziwą słabość wydaktów konsumpcyjnych. Jest to obraz zgodny z warunkami właściwymi recesji - skomentował Kevin Logan, starszy ekonomista z oddziału Dresdner Kleinwort w Nowym Jorku.
Małym pocieszeniem była również korekta danych za poprzedni miesiąc. Okazało się, że w lutym sprzedaż spadła tylko o 0,4 proc., zamiast wstępnie podawanych 0,6 proc.