Pomiędzy prezydentem i premierem Ukrainy doszło do konfrontacji na tle prywatyzacji. Wiktor Juszczenko zablokował sprzedaż kilku dużych koncernów, za które rząd Julii Tymoszenko chciał otrzymać miliardy hrywien.

Do rąk prywatnych inwestorów nie trafią na razie atomowy koncern Turboatom, metalurgiczny kombinat GOKOR, stocznia Morje oraz czterech regionalnych producentów i dystrybutorów energii. Na Ukrainie prezydent ma prawo blokować decyzję rządu w celu sprawdzenia ich zgodności z konstytucją. Przedstawiciele rządzącego Bloku Julii Tymoszenko (BJUT) uważają, że Juszczenko chce całkiem zablokować prywatyzację dużych firm. - Każdy takich ruch powoduje, że jest coraz mniej inwestorów, którzy chcą kupić ukraińskie przedsiębiorstwa, kontrolowane przez państwo - twierdzi Walerij Pisarenko, parlamentarzysta z ramienia BJUT, zasiadający w komisji ds. prywatyzacji. Zdaniem eksperta, działania Juszczenki to zbytnie mieszanie się w sprawy gospodarcze. Przedstawiciele sekretariatu prezydenta podkreślają, że głowa państwa nie jest przeciwna prywatyzacji, a je-dynie sugeruje rozważniej podchodzić do sprzedaży państwowych firm, zwłaszcza z sektora energetycznego.

Spora część środków, które rząd miał otrzymać z przekazania spółek w prywatne ręce, miała pójść na cele socjalne. Rząd Julii Tymoszenko obiecał Ukraińcom wypłatę odszkodowań za oszczędności, które powierzyli radzieckiemu Sbierbankowi. W tym roku z budżetu ma pójść na ten cel blisko 2,4 mld dolarów. Tak duże wypłaty, zdaniem ekspertów, mogą doprowadzić do wzrostu inflacji, która w marcu sięgnęła już 26 proc. Obawy o wzrost cen mogły być jedną z przyczyn sprzeciwu Juszczenki wobec prywatyzacji.

"EkonomiczeskiE Izwiestija"