Patrz na realne, a nie nominalne stopy zwrotu. Rok temu średnie oprocentowanie lokat bankowych na okres nie dłuższy niż rok ledwie przekraczało 3 proc. Problem w tym, że od momentu założenia takiej lokaty inflacja wyniosła ponad 4 proc. To oznacza, że chociaż posiadacz lokaty nominalnie zyskał 3 zł na każdych 100 zł złożonych do banku, to po pierwsze bank potrącił 0,57 zł podatku (19 proc.), a po drugie - inflacja "skonsumowała" 4 zł z pierwotnie zainwestowanej kwoty. Realna zmiana stanu oszczędności była więc ujemna. Obecnie pojawiają się już atrakcyjniejsze lokaty (nawet o oprocentowaniu 7 proc.). Dziś nie wiemy, na ile ostatni wzrost odsetek zabezpiecza przed wzrostem inflacji.
Inflacja pogrąża ceny obligacji. Skoro inwestorzy patrzą na realne, a nie nominalne stopy zwrotu, to widząc wzrost inflacji, oczekują wyższych dochodów z instrumentów takich jak obligacje. To z kolei oznacza, że ceny obligacji wyemitowanych wcześniej z niższym oprocentowaniem i znajdujących się już w obrocie na rynku muszą spaść.
Proces ten trwa na rynku polskich papierów skarbowych już od początku 2007 r. W tym czasie rentowność obligacji 5-letnich podskoczyła z 4,8 do ponad 6,2 proc. Dla inwestorów poszukujących okazji do ulokowania środków to dobra wiadomość, ale dla dotychczasowych posiadaczy obligacji ryzyko dalszego wzrostu inflacji to groźba spadku wartości ich papierów.
W długim okresie rynek akcji przynosi zyski większe niż inflacja. W wydanej w 2003 r. książce "Stocks for the Long Run" ("Akcje na długą metę") Jeremy Siegel dowodzi, że w całej historii amerykańskiej giełdy średnia roczna realna stopa zwrotu wyniosła 6,7 proc., przy czym zdarzały się dość długie "okresy przejściowe" (zwłaszcza w latach 70. XX wieku), gdy realne zyski były ujemne z powodu wyjątkowo wysokiej, odbiegającej od normy inflacji.
Jak inflacja działa na zyski spółek? Z jednej strony, jest ona neutralna lub nawet korzystna dla firm, które mogą z łatwością podnosić ceny bez obaw o spadek popytu. Dzięki temu rosną ich przychody. Z drugiej strony, inflacja wiąże się ze wzrostem kosztów - coraz droższe stają się surowce i energia, rosną też żądania płacowe pracowników. W najtrudniejszym położeniu są spółki, które nie są w stanie przerzucać rosnących kosztów na odbiorców.
Inwestowanie w surowce to na dłuższą metę niepewny sposób na zabezpieczenie portfela przed inflacją. Teraz, kiedy ceny ropy naftowej biją rekordy, a jeszcze miesiąc temu to samo dotyczyło złota, surowce wydają się naturalną ochroną przed inflacją. Problem w tym, że w ostatnich 30 latach zdarzały się okresy, kiedy surowce przez wiele lat nie tylko nie przynosiły zysków, ale uszczuplały portfele. Notowania ropy pokonały szczyt z jesieni 1990 r. dopiero w 2004 r. Z kolei cena złota dopiero w tym roku przekroczyła historyczne maksimum z początku lat 80.