W ostatnich miesiącach przedstawiciele rządu zaprezentowali niepokojące prognozy inflacyjne. Były wiceminister finansów Stanisław Gomułka spodziewał się, że wskaźnik inflacji wzrośnie do 5 proc. na przełomie II i III kwartału. Z kolei wiceminister rolnictwa Artur Ławniczak szacował, że w tym roku żywność podrożeje realnie nawet o 10-15 proc. Prognozy te znacznie przewyższają szacunki zawarte w lutowej projekcji inflacji Narodowego Banku Polskiego.
Prognoza Ministerstwa Finansów zakładała, że wskaźnik CPI wyniósł w marcu 4,1 proc., natomiast już na koniec II kwartału ma kształtować się aż o 0,9 pkt proc. wyżej. Wydaje się, że spośród wszystkich ośrodków prognostycznych resort finansów może dysponować najbardziej aktualnymi danymi dotyczącymi planowanych podwyżek cen regulowanych, które są obecnie najpoważniejszym krótkookresowym zagrożeniem inflacyjnym. Duże wzrosty cen administrowanych, do których doszło na początku roku, podniosły wskaźnik CPI o około 0,6 pkt proc. Urząd Regulacji Energetyki zadecydował, że taryfy dla PGNiG zostaną podniesione o 14,3 proc., co oznacza wzrost inflacji z tego tytułu o około 0,3 pkt proc. Gdzie zatem należy szukać brakujących jeszcze 0,6 pkt proc.?
Być może prognoza Ministerstwa Finansów zakłada utrzymanie gwałtownego wzrostu cen żywności w ciągu najbliższych trzech miesięcy? Niemniej jednak ceny zbytu wielu artykułów żywnościowych zmniejszają się od kilku miesięcy. Szczególnie wyraźne spadki notujemy w przypadku przetworów mleczarskich. Co więcej, podniesienie kwot mlecznych w krajach Unii Europejskiej od 1 kwietnia będzie sprzyjało dalszym spadkom cen zbytu. Ostatnie tygodnie przyniosły także zdecydowane zahamowanie wzrostów cen zbóż. Nie ulega wątpliwości, że ceny te zostały wywindowane w poprzednich miesiącach w wyniku przepływu kapitału spekulacyjnego z ryzykownego rynku akcji na bardziej bezpieczny rynek towarowy. Wraz ze stabilizowaniem się sytuacji na rynkach finansowych oraz wobec napływających informacji o spodziewanych znacznie większych tegorocznych światowych zbiorach można spodziewać się, że "bańka" spekulacyjna na rynku towarowym pęknie, a ceny powrócą do poziomów uzasadnionych z fundamentalnego punktu widzenia. Oczywiście, trudno wyobrazić sobie, aby handlowcy byli skłonni obniżać ceny artykułów żywnościowych kosztem marż, niemniej jednak sytuacja na rynkach rolnych zdecydowanie zmniejsza potencjał inflacyjny w sektorze żywnościowym. Zatem wątpliwe wydaje się, aby to właśnie ceny żywności mogły stać za kasandrycznymi wizjami wskaźnika inflacji w najbliższych miesiącach.
Ważnym elementem koszyka inflacyjnego jest transport, a zwłaszcza charakteryzujące się dużą wariancją ceny paliw. Jednak również i w tym przypadku są powody do optymizmu. Ceny ropy naftowej wprawdzie wciąż kształtują się na wysokim poziomie, a grono producentów tegoż surowca zapewne dołoży wszelkich starań, aby nie pozwolić na znaczne spadki notowań, to jednak wobec słabnącego popytu w gospodarce światowej nie widać podstaw do tego, aby w najbliższym kwartale ceny ropy rosły równie szybko jak w tym samym okresie roku poprzedniego. Co więcej, tempo wzrostu cen paliw na stacjach benzynowych w Polsce zależy również od kształtowania się kursu złotego względem dolara. Wzrost inflacji cen transportu wymagałby zatem także zmian tendencji w kształtowaniu się tej pary walut.
Szanse na znaczny wzrost cen pozostają w sektorze usług. Ów wzrost jest spowodowany przede wszystkim narastaniem jednostkowych kosztów pracy w tej branży, ale także rosnącym popytem na usługi wraz z poprawą sytuacji finansowej konsumentów. Dalszy wzrost wynagrodzeń grozi zatem zwyżką inflacji w segmencie usług.