Karaibskie nieruchomości stają się coraz bardziej dostępne dla mieszkańców Starego Kontynentu. Wszystko za sprawą taniejącego dolara, który zachęca Europejczyków do kupowania w tej części globu. Wciąż jednak nie można powiedzieć, że cena nieruchomości na Karaibach jest niska - domy z działką na bardziej znanych i rozwiniętych wyspach kosztują ponad milion dolarów. Z ostatniego raportu firmy Global Property Guide wynika, że na Bermudach za dom z trzema sypialniami i działką trzeba zapłacić blisko 1,5 miliona dolarów. Natomiast ceny nieruchomości w atrakcyjnych lokalizacjach na Wyspach Bahama i Bermudach przekraczają 7 tysięcy dolarów za 1 mkw. Są to jednak najdroższe miejsca w tym regionie. Na St. Kitts and Nevis, Puerto Rico, Martynice, St. Lucii oraz Antigui i Barbudzie ceny domów w pobliżu plaży wahają się od 3170 do 4500 dolarów za 1 mkw. Jeszcze taniej jest na Jamajce i Arubie - tam apartamenty kosztują średnio 1500 USD za 1 mkw - wynika z danych Global Property Guide.
Słaby dolar pomaga Europejczykom w zakupach
W ostatnich miesiącach Europejczycy szczególnie zainteresowali się nieruchomościami w tym regionie, gdyż na takie egzotyczne zakupy pozwalało im wzmocnienie się walut europejskich względem dolara. Amerykański dolar jest w powszechnym użyciu na większości Wysp Karaibskich. Jako oficjalny środek płatniczy występuje w Puerto Rico, na wyspach Turks i Caicos, Brytyjskich Wyspach Dziewiczych oraz Wyspach Dziewiczych Stanów Zjednoczonych. W większości krajów, czyli na Antigui i Barbudzie, w Dominice, Grenadzie, Saint Kitts and Nevis, Saint Lucia, Saint Vincent i Grenadynach oraz Anguilli i Montserrat oficjalną waluta jest dolar wschodniokaraibski (ECD), który jest powiązany z amerykańskim, 1 USD - 2,7 ECD. Dolar bermudzki i bahamski są również powiązane z amerykańską walutą. Na terytoriach zależnych od Francji: Martynice, Gwadelupie, Saint Martin i St. Barthelemy używa się natomiast euro.
W większości apartamenty i kondominia na Karaibach są stosunkowe nowe, gdyż moda na ich budowanie pojawiła się kilka lat temu. Rzecz jasna podnosi to atrakcyjność tych obiektów. Kolejnym argumentem "za" jest rosnąca w ostatnich latach liczba turystów odwiedzających wyspy. Większość z nich to jednak goście ze Stanów Zjednoczonych i właśnie tutaj czai się też zagrożenie. Mieszkańcy Karaibów obawiają się, że spowolnienie, które ogarnęło amerykańską gospodarkę, może wpłynąć na znaczący spadek liczby odwiedzających ten region. W tej sprawie z przedstawicielami karaibskiej branży turystycznej spotykał się pod koniec marca Alan Greenspan, były szef amerykańskiej polityki monetarnej. Radził on, jak zabezpieczyć gospodarki tych krajów na potencjalny spadek turystów.
Inwestycje niepozbawione ryzyka