Taki scenariusz potwierdzają kontrakty terminowe na indeks WIG20, które 3 minuty po rozpoczęciu handlu traciły 0,7%. Wczorajsza sesja na GPW upłynęła pod znakiem spadków, pomimo że w tym samym czasie na czołowych europejskich parkietach oraz w USA dominował popyt. To niepokojący sygnał.
W poniedziałek inwestorzy pozbywali się przede wszystkim największych spółek. Grupujący je indeks WIG20 spadł poniżej psychologicznej bariery 3000 pkt., kończąc notowania na poziomie 2995,52 pkt. Jakkolwiek indeks ten w dalszym ciągu pozostaje powyżej linii szyi (2980 pkt.), utworzonej przed dwoma tygodniami formacji odwróconej głowy z ramionami (liniowy wykres dzienny), to brak zdecydowanych wzrostów będących następstwem tej formacji, znacznie zmniejsza jej wiarygodność.
Dlatego, nawet jeżeli dziś stronie popytowej udałoby się obronić wsparcie tworzone przez wspominaną linię szyi, to jeżeli w najbliższym czasie giełda zdecydowanie nie ruszy do góry, to na gruncie analizy technicznej, scenariuszem bazowym dla WIG20 będzie kontynuacja trwającego od końca stycznia trendu bocznego w przedziale 2741,73-3126,80 pkt. Jest to o tyle niebezpieczne, że jednocześnie wzrośnie zagrożenie wybicia dołem z tej średnioterminowej konsolidacji.
Nie wszystkie segmenty rynku wczoraj jednak traciły na wartości. Indeks średnich mWIG40 wzrósł o 0,14%. Impulsem do wzrostu stała się obrona kwietniowego dołka (3166,72 pkt.), stanowiącego ostatnie wsparcie przed dołkiem ze stycznia br. (3066,11 pkt.). Sytuacja techniczna nie sprzyja jednak popytowi i test tego ostatniego poziomu w perspektywie najbliższych tygodni jest realny.
We wtorek o godzinie 14:30 zostaną opublikowane kwietniowe dane o inflacji PPI w Stanach Zjednoczonych. Rynek oczekuje wzrostu inflacji o 0,4% m/m i 6,6% r/r, po tym jak miesiąc wcześniej było to odpowiednio 1,1% i 6,9 %. W przypadki inflacji bazowej PPI szacunki te wynoszą odpowiednio 0,2% i 2,9%, wobec 0,2% i 2,7% odnotowanych w marcu.