Giełda w Sao Paulo jest obecnie najlepszym rynkiem akcji na świecie, ale jednocześnie plasuje się w ścisłej czołówce (tuż za USA) pod względem liczby odwoływanych lub przekładanych ofert pierwotnych (IPO). Od początku 2008 roku uczyniło to już dziewiętnaście firm.
IPO jak dotąd przeprowadziły zaledwie trzy spółki, które pozyskały od inwestorów 780 milionów reali (473 mln USD), zaś w ubiegłym roku było 59 debiutantów, którzy ściągnęli z rynku 53,2 miliarda reali. W 2007 r. inwestorzy stracili jednak pieniądze na 66 proc. nowych emisji. Spółki sprzedawały akcje przy średnim wskaźniku cena/zysk na poziomie 40,6, podczas gdy na rynku indyjskim wynosił on 16,9, zaś w Chinach 22,4, a przecież gospodarki tych państw rozwijają się dwukrotnie szybciej niż brazylijska.
Mark Mobius, szef singapurskiego Templeton Asset Management, uważa, że na rynku byka, czyli w okresie dobrej koniunktury, wyceny wielu ofert pierwotnych są zbyt wysokie. - Dotyczy to nie tylko rynku brazylijskiego, ale także innych - podkreśla ten znany inwestor.
Od końca 2002 r. indeks Bovespa, uwzględniający notowania 66 największych spółek, zyskał ponad 500 procent. Sprawił to w znacznej mierze duży popyt na brazylijski cukier, wyroby stalowe i ropę naftową, przyczyniając się do poprawy wyników firm. Gospodarce tego kraju dobrze zrobiły też spadające stopy procentowe. W ubiegłym miesiącu agencja Standard & Poor?s po raz pierwszy brazylijskim papierom dłużnym przyznała rating inwestycyjny.
Teraz koszty kredytu idą w górę i prognozy wyników spółek giełdowych wydają się zbyt ambitne. Niektórzy ekonomiści uważają, że do końca tego roku oprocentowanie kredytów jednodniowych wzrośnie z 11,75 proc. do 13,75 proc. - W warunkach nasilających się obaw o inflację, rosnących stóp procentowych, niepewności co do wyników i sytuacji makroekonomicznej ludzie są mniej skłonni płacić za duży wzrost w przyszłości, raczej chcieliby go już w tej chwili - twierdzi Nick Field, zarządzający w firmie Schroders.