Nie udała się emisja 30,8 mln nowych akcji Energoaparatury (seria E), sprzedawanych z zachowaniem prawa poboru dla dotychczasowych akcjonariuszy po 1,95 zł. Można się było tego spodziewać już po zapisach podstawowych, kiedy właściciela znalazło zaledwie 230 tys. papierów.
- Oferta nie spotkała się z większym zainteresowaniem także w trakcie zapisów dodatkowych. Tym samym nie doszła do skutku - informuje Tomasz Michalik, prezes giełdowej spółki. Wcześniej ustalono, że inwestorzy muszą objąć wszystkie oferowane akcje, aby emisja doszła do skutku, w przeciwnym razie spółka rezygnuje z podwyższenia kapitału.
Do niepowodzenia emisji niewątpliwie przyczynił się mocny spadek notowań Energoaparatury w ostatnich miesiącach. W piątek walorami firmy handlowano na GPW zaledwie po 1,35 zł, po spadku kursu o kolejne 2,2 proc.
- Nie ukrywam, że liczyliśmy na ten zastrzyk kapitału. Dzięki niemu chcieliśmy zwiększyć zatrudnienie i rozpocząć realizację coraz większych kontraktów - wskazuje Michalik. - W tej sytuacji sięgniemy po kredyt bankowy i kupiecki. Skorzystamy też z leasingu. Dodatkowe środki pozyskamy ze sprzedaży części niewykorzystywanych nieruchomości - wylicza. Podtrzymał jednocześnie nieoficjalne założenia finansowe na ten rok. - Osiągnięcie 50 mln zł przychodów przy 5-proc. rentowności netto jest w naszym zasięgu - twierdzi Michalik.
Zdaniem prezesa, spółka nie ma problemów ze zdobywaniem umów. Ostatnio podpisała kontrakt z Zakładami Azotowymi Kędzierzyn o wartości 2 mln zł, dotyczący prac remontowych m.in. przy systemach sterowania i armaturze przemysłowej. - Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych dniach podpiszemy kolejne umowy na większe kwoty - zapowiada szef budowlano-montażowego przedsiębiorstwa.