Teraz największym zagrożeniem dla gospodarki światowej nie jest już blokada kredytowa spowodowana przez załamanie hipoteczne w USA, lecz galopujące ceny paliw i żywności. Do takiego wniosku doszli ministrowie finansów państw G-8, którzy w miniony weekend spotkali się w japońskiej Osace.
Interwencja? Nie było mowy
- Głównym powodem troski jest inflacyjny efekt, zwłaszcza ropy naftowej i cen żywności - powiedział Alistair Darling, szef resortu finansów Wielkiej Brytanii. Niemiec Thomas Mirow zauważył, że zwyżka ceny ropy do rekordowego poziomu 139,12 dolara za baryłkę oznacza ogromny spadek siły nabywczej konsumentów. Z powodu narastającej inflacji banki centralne zmieniają nastawienie, głównym priorytetem staje się walka ze wzrostem cen.
Ich szefowie nie byli obecni w Osace, dlatego w komunikacie zabrakło oceny sytuacji na rynkach walutowych. Komentowano ją natomiast indywidualnie. - Silny dolar jest w interesie naszego narodu - przekonywał Henry Paulson, szef amerykańskiego Departamentu Skarbu, zaś Francuzka Christine Lagarde oznajmiła, że z tego powodu jest "bardzo szczęśliwa". Fukushiro Nukaga, odpowiedzialny za finanse Japonii, zapewniał, że podczas obrad w Osace nie mówiono o interwencji na rynkach walutowych.
Inwestorzy spodziewali się, że ministrowie finansów zasygnalizują, iż opowiadają się za dalszą poprawą notowań dolara, dlatego amerykańska waluta miała największą tygodniową zwyżkę kursu do euro od 2005 roku.