Wczorajsza sesja miała odpowiedzieć nam na pytanie, czy poniedziałkowy spadek cen był począt-
kiem kontynuacji trendu, czy też jedynie częścią kreślonej od czwartkowego poranka korekty. Odpo-
wiedź mamy - to na razie jest nadal korekta. Ty samym nie będzie niczym dziwnym, jeśli ceny wykonają jeszcze jakiś ruch wzrostowy. Skala dotychczasowego wzrostu jest raczej żałosna, a więc popyt ma sporo miejsca, by się wykazać.
W trakcie dnia pojawiło się kilka publikacji ciekawych danych makro, ale żadna nie wywołała większego zamieszania. Większość tych publikacji okazywała się bliska poziomu wcześniej prognozowanego. Rano poznaliśmy niemiecki wskaźnik ZEW, który wprawdzie okazał się niższy od oczekiwań, ale niewielu się tym przejęło. Jeszcze rok temu mówiło się, że ta publikacja jest ważna, bo pozwala na prognozę wskaźnika Ifo. Teraz już się tego nie mówi. Oba wskaźniki nie idą ze sobą w parze. Ifo jest w miarę stabilne, podczas gdy ZEW ciągle spada. Reakcji rynków nie było. Nie było jej także po danych opublikowanych o 14.30. Wtedy poznaliśmy dynamikę cen na poziomie producentów w USA.
Wskaźnik szeroki (PPI) wprawdzie nieco zaniepokoił, ale szybko emocje opadły po zapoznaniu się z wartością wskaźnika bazowego (PPI core), która była zgodna w prognozą. Dane dotyczące rynku nieruchomości ponownie osłabły (czego oczekiwano) po ubiegłomiesięcznym skoku w górę. Teraz można ponownie przypuszczać, że trend zmniejszającego wielkość podaży na rynku nieruchomości będzie kontynuowany, co po pewnym czasie może pomóc cenom domów. Po 15.00 pojawiły się rozczarowujące dane o dynamice produkcji przemysłowej w USA. Zanotowano jej spadek oraz spadek wykorzystanych mocy produkcyjnych. Tu już można mówić o zaskoczeniu, ale i tym razem przyjęto wiadomość ze spokojem.