Ostatnie sesje jednoznacznie pokazują, że uzasadnione były obawy, że odbicie notowań trwające od połowy lipca sięga krytycznego momentu. Początkowa dynamiczna zwyżka WIG-u (jak już pisaliśmy, przez pierwsze 10 sesji od lipcowego dołka indeks zyskał 13 proc., co w minionych 5 latach zdarzyło się jedynie 3 razy) była oparta głównie na chwilowym wyczerpaniu się podaży i technicznym wyprzedaniu rynku. Pod tym względem korekta ta nie różni się w niczym od poprzednich ruchów wzrostowych w ramach trwającego wielomiesięcznego trendu spadkowego.
Ponieważ w tym roku analiza techniczna jest bezbłędna, jeśli chodzi o wskazywanie kierunku zmian WIG-u, to również i teraz w oparciu o nią warto zdiagnozować sytuację. W czasie trendu zniżkowego kluczowe dla oceny kondycji rynku są poziomy oporu, ponieważ po pierwsze stanowią one barierę i test siły popytu, a po drugie ich przebicie oznaczałoby zakończenie trendu. Niestety, rozpoczęte w połowie lipca odreagowanie nie tylko nie doprowadziło do przebicia poziomów oporu, ale co gorsza było na razie zbyt słabe, by WIG choćby zmierzył się z kluczowymi barierami.
Nie starczyło siły
Podstawowy poziom oporu na wykresie indeksu szerokiego rynku to szeroka strefa rozciągająca się pomiędzy dołkiem ze stycznia (44509 pkt na zamknięciu), położonymi nieznacznie wyżej dołkami z marca i maja, a szczytami z lutego, kwietnia i maja (najwyżej jest położony ten z lutego - 50194 pkt na zamknięciu).
Dlaczego jest to "podstawowa" bariera dla WIG-u? Ponieważ kryterium poprzedniego szczytu (a więc najprostsze możliwe kryterium analizy technicznej) było do tej pory nie do przecenienia ze względu na skuteczność. Od początku bessy WIG ani razu nie przebił poprzedniego szczytu, co było potwierdzeniem trendu spadkowego. Z tego względu przekroczenie strefy oporu (44509-50194 pkt) kazałoby z technicznego punktu widzenia obwieścić koniec bessy, a nawet początek trendu wzrostowego.