Aż o 10,2 proc. wyższe były w lipcu ceny płacone producentom w Wielkiej Brytanii. To wzrost nienotowany od 1986 r., odkąd są dostępne dane. Szalejąca inflacja sprawia, że Bank Anglii raczej nie będzie mógł pomóc kulejącej gospodarce obniżkami stóp procentowych.
Inflacja cen producenckich, która w czerwcu wynosiła 10 proc., teraz była prognozowana nawet na nieco więcej niż wyniósł oficjalny odczyt, bo na 10,3 proc. W skali miesiąca ceny wzrosły o 0,4 proc.
Ekonomiści zauważają, że przedsiębiorcy coraz chętniej podnoszą ceny, reagując m.in. na wzrost żądań płacowych pracowników, co nie wróży dobrze spadkowi inflacji. W efekcie Bank Anglii będzie mieć ograniczone pole manewru. Nie będzie mógł zbyt prędko obniżyć stóp procentowych - od kilku miesięcy wynoszą 5 proc. - żeby pomóc gospodarce, która może doświadczyć recesji w wyniku kryzysu kredytowego i załamania na rynku domów. Obecnie sprzyja jej jedynie eksport. Wzrósł on w lipcu o 4,2 proc.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy obniżył niedawno szacunki wzrostu brytyjskiego PKB na ten rok do 1,4 proc. i do zaledwie 1,1 proc. na 2009 r. Dla porównania, w zeszłym roku gospodarka urosła o 3 proc. Bank Anglii ma przedstawić swoje prognozy jutro, a kolejną decyzję w sprawie stóp podejmie na początku września.
Inflacja cen dóbr i usług konsumpcyjnych jest wyraźnie niższa, ale też przyspiesza. Według prognoz ekonomistów, w lipcu wyniosła już 4,2 proc. (oficjalne dane zostaną opublikowane dziś). Jest to ponad dwa razy więcej niż wynosi docelowy poziom dla banku centralnego, czyli 2 proc.