Rumuńska inflacja osiągnęła w lipcu poziom najwyższy od trzech lat. Do zjawisk ogólnoświatowych wynikających z rekordowych cen ropy naftowej i żywności doszła bowiem presja ze strony szybko rosnącej tam konsumpcji finansowanej przez rozwój kredytów i wzrost płac.
W rezultacie stopa rocznej inflacji wzrosła w minionym miesiącu do 9 proc. z 8,6 proc. w czerwcu. W stosunku miesięcznym ceny wzrosły o o, 7 proc., po 0,3 proc. w poprzednim miesiącu.
Szybki rozwój rumuńskiej gospodarki, którego motorem były wydatki konsumpcyjne, tanie kredyty i rosnące pensje, do niedawna był uważany za jedyny sposób osiągnięcia zachodniego poziomu stopy życiowej. Tymczasem inflacja jest coraz większa, spadają ceny nieruchomości, a deficyt na rachunku obrotów bieżących zwiększa się. Ekonomiści dostrzegają więc uderzające podobieństwo do tego, co dzieje się w Estonii i na Łotwie. Przy czym największego niebezpieczeństwa upatrują w szybkim wzroście płac, ponieważ skutkuje to wzrostem cen konsumpcyjnych. "Rosnące pensje i boom kredytowy to główne czynniki wzrostu cen konsumpcyjnych w ostatnich miesiącach" - uważa rumuński bank centralny. Płace wzrosły w czerwcu o 24,4 proc. w stosunku rocznym, a wartość kredytów zaciągniętych przez osoby fizyczne była o 63,4 proc. większa niż rok wcześniej.
Na razie niewiele pomagają podwyżki stóp procentowych. Od października ub. r. były one podnoszone 7 razy i ekonomiści spodziewają się kolejnej podwyżki we wrześniu.