Wbrew najbardziej umiarkowanym prognozom, saldo wymiany handlowej USA w czerwcu poprawiło się, gdyż zdecydowany wzrost eksportu przyćmił ujemny wpływ rekordowo drogiej ropy naftowej.
Amerykański Departament Handlu oznajmił we wtorek, że deficyt handlowy zmniejszył się w czerwcu o 4,1 proc., do 56,8 mld USD. Zrewidowany deficyt w maju wyniósł 59,2 mld USD. Tymczasem ankietowani przez agencję Bloomberg ekonomiści oczekiwali, że deficyt handlowy zwiększy się do około 62 mld USD, a niektóre prognozy mówiły nawet o 65,7 mld USD.
Do poprawy bilansu handlowego przyczynił się przede wszystkim największy od czterech lat wzrost amerykańskiego eksportu. Zwiększony popyt na produkty z USA to z kolei efekt deprecjacji dolara, który przez ostatnie pięć lat staniał w stosunku do euro o 24 proc. W rezultacie eksport zwiększył się w czerwcu o 4 proc., co stanowi największy skok tego wskaźnika od czterech lat.
Z drugiej strony tempo wzrostu importu wyniosło 1,8 proc., przy czym jest to głównie efekt zwyżki cen importowanych towarów, zwłaszcza ropy naftowej. Nie uwzględniając tego surowca oraz zmian cen, import w czerwcu nieznacznie zmalał. Jest to m.in. wynik spowolnienia gospodarczego, tłumiącego popyt amerykańskich konsumentów i producentów.
Nie uwzględniając zmiany cen, deficyt handlowy USA był w czerwcu najmniejszy od grudnia 2001 r. i wyniósł 39,1 mld USD. Ten wyjątkowo korzystny bilans handlowy stał się ostatnio motorem amerykańskiego wzrostu gospodarczego. Departament Handlu ocenia, że w II kwartale wymiana handlowa dodała do stopy wzrostu PKB 2,4 pkt proc. - najwięcej od 28 lat. W rezultacie amerykańska gospodarka wzrosła o 1,9 proc., zamiast skurczyć się o 0,5 pkt proc. - Choć dolar się umacnia, perspektywy handlu są nadal bardzo dobre - podsumowuje Julia Cornado, ekonomista Barclays Capital Inc.