Początek sesji w Nowym Jorku był niepomyślny dla sektora finansowego. JP Morgan Chase, jeden z tuzów Wall Street, zasygnalizował, że spodziewa się 1,5 miliarda dolarów odpisu wartości aktywów powiązanych z kredytami hipotecznymi. Jego akcje potaniały o 7 proc. Falę zleceń sprzedaży walorów Goldman Sachs wywołali też analitycy Deutsche Banku, którzy obniżyli rekomendację z "kupuj" do "trzymaj". O 8,1 proc., do 192 USD zmniejszyli też cenę docelową papierów amerykańskiej spółki. Jednocześnie Meredith Whitney z Oppenheimera obniżyła prognozy zysku Goldman Sachs w tym roku i następnym. Inwestorzy pozbywali się też akcji Wachovii, kiedy ten czołowy bank przyznał, że wyniki drugiego kwartału okazały się gorsze niż informował w lipcu, gdyż strata wzrosła z 8,86 miliarda dolarów do 9,11 mld dolarów. Różnica to koszt załatwienia sprawy ARS-ów (Auction Rate Securities) z regulatorem rynku. Wachovia za-

mierza do końca roku zwolnić 6950 pracowników, o 600 więcej niż planowała wcześniej. W niełasce były też walory Citigroup, o którym negatywnie wypowiedział się miliarder Michael Price. Ten inwestor spodziewa się dalszych kłopotów i spadku kursu papierów nowojorskiego giganta.

W Europie drożały firmy oponiarskie i linie lotnicze, a taniały spółki górnicze. Te ostatnie sprawiły, że indeksy znalazły się pod kreską. Powodem były taniejące metale szlachetne. Wśród drożejących akcji znalazły się walory francuskiego Michelina i niemieckiego Daimlera. Szwajcarski bank UBS najpierw drożał. Wprawdzie poniósł czwartą z kolei stratę kwartalną (358 milionów franków), ale zapowiedział rozdzielenie segmentu zarządzania majątkiem bogatych klientów i bankowości inwestycyjnej oraz perspektywę poprawy wyników w drugim półroczu. UBS nie spodziewa się niekorzystnych trendów ekonomicznych i finansowych. Później trend odwrócił się i akcje UBS taniały. MSCI Asia Pacific stracił wczoraj 0,9 proc. z powodu firm telekomunikacyjnych i wydobywczych.