Wczorajsza sesja na GPW była naturalną kontynuacją zakrycia luki hossy z pierwszej połowy sierpnia. Po krótkim ruchu powrotnym można było oczekiwać kontynuacji spadków.

Takiego impulsu dostarczyły kolejne negatywne informacje makroekonomiczne zza oceanu. Tym razem znacznie gorsze od oczekiwanych okazały się dane z rynku nieruchomości oraz poziom inflacji PPI. Mimo iż podreślano, że prognozy były mało wymagające, rynek został zaskoczony negatywnie. W ujęciu rocznym ceny produkcji sprzedanej wzrosły o 9,8 proc., natomiast liczba rozpoczętych inwestycji w zakresie budownictwa mieszkalnego spadła w lipcu aż o 11 proc. W połączeniu z pogarszającą się sytuacją na rynku pracy pokazuje to, że gospodarka amerykańska znajduje się na krawędzi recesji. Co gorsza, spowolnienie na razie nie wpływa hamująco na poziom inflacji.

Informacje te napłynęły na rynek dwie godziny przed końcem sesji, wywołując silną wyprzedaż. Wśród spółek z WIG20 żadna nie zakończyła notowań na plusie. Jedynie kurs CEZ-u nie uległ zmianie względem poniedziałkowego zamknięcia. Pewnym pocieszeniem dla strony popytowej są niskie obroty podczas wczorajszej sesji. W przypadku szerokiego rynku wyniosły one 863 mln zł.

Trudno jednak oczekiwać wzrostów, gdy nie widać oczekiwanej przez rynek poprawy globalnej koniunktury gospodarczej w drugiej połowie roku. Bardziej prawdopodobny jest scenariusz, że spowolnienie jest coraz mocniejsze i niewykluczone, że coraz więcej krajów doświadczy recesji. Taką możliwość sugerują ostatnie dane dotyczące PKB w strefie Euro. W ujęciu miesięcznym zanotowano ujemny przyrost i prawdopodobnie problem będzie się pogłębiał.

Można zatem założyć, że wzrosty na rynku z przełomu lipca i sierpnia były tylko kolejną korektą silnego trendu spadkowego trwającego od połowy ubiegłego roku. Zakończyła się ona wraz z ostatnimi wynikami finansowymi spółek za II kwartał. Były one w większości zgodne z oczekiwaniami rynku, dlatego też doszedł kolejny argument przemawiający za spadkami. Brak pozytywnych zaskoczeń spowodował realizację zysków.