Szukanie sensacji w mediach dotarło nawet na rynki finansowe. W szczególności na rynek walutowy, bo choć na rynku obligacji w ostatnim czasie dzieje się wcale nie mniej, nic tak nie burzy spokoju i bezpieczeństwa Polaków jak zbyt gwałtowne umocnienie albo osłabienie złotego. Przecież jeśli nasza waluta się wzmacnia, to problemy mają polscy eksporterzy, którzy za chwilę będą zwalniać pracowników. Jeśli złoty się osłabia, to więcej zapłacimy za importowane towary i usługi. W pierwszym przypadku nacisk nie jest raczej położony na aspekty pozytywne, że silny złoty pomaga nam walczyć z inflacją, a w drugim przypadku, że eksporterzy mogą (chwilowo) odetchnąć i zabezpieczyć swoje przyszłe transakcje walutowe.
Czytając doniesienia medialne można odnieść wrażenie, że skoro złoty się umocnił do euro o 10-15 groszy, to kwestią czasu jest, kiedy zyska kolejne 10-15 groszy. Tak było w lipcu, kiedy standardowym pytaniem do ekonomistów było "kiedy kurs złotego spadnie do 3 za euro" albo "kiedy kurs złotego spadnie poniżej 2 do dolara". Przy jednej okazji na to drugie pytanie przewrotnie odpowiedziałem "nigdy". Na razie się sprawdza.
Takie dywagacje żyją oczywiście nie dłużej niż kilka dni. Dzisiaj problem jest całkiem inny, bo przecież złoty gwałtownie się osłabia i pojawia się pytanie, co dalej. Widzimy tytuły w prasie w rodzaju "złoty traci na wartości i będzie jeszcze gorzej". Czy złoty osiągnie poziom 3,50 do euro i 2,50 do dolara? Zauważmy, że taka zmiana nastrojów nastąpiła właściwie w ciągu miesiąca. Przecież na początku lipca kurs złotego do euro był na takim poziomie, jak na koniec sierpnia. Może więc mieliśmy po prostu do czynienia z chwilowym wzmocnieniem trendu aprecjacji złotego. Wciąż jest bardziej prawdopodobne, że w średnim terminie złoty będzie się umacniał. Być może, używając sformułowania Rady Polityki Pieniężnej, będzie to tempo aprecjacji zbliżone do tempa aprecjacji kursu równowagi. Obecnie, po przereagowaniu kursu walutowego w jedną stronę, mamy do czynienia z odreagowaniem w druga stronę.
Ciekawe jest to, że gdy miałem okazję przy różnych okazjach przedstawiać prognozę kursu złotego na koniec roku (od jakiegoś czasu niezmienna na poziomie około 3,30 za euro), to jeszcze miesiąc temu wydawała się ona niektórym odbiorcom zbyt wysoka, a teraz spotykam komentarze, że zbyt niska. Patrząc jednak na to, co dzieje się na polskim rynku walutowym, nie można abstrahować od sytuacji na rynkach międzynarodowych. Dla przykładu, różnica między najniższym i najwyższym kursem EUR/PLN w okresie wakacyjnym wyniosła nieco powyżej 5 proc., a dla porównania dla kursu EUR/USD było to ponad 11 proc. Warto spojrzeć, jak kształtowała się zmienność kursu złotego do euro (zarówno wynikająca z jednomiesięcznych opcji walutowych, jak i historyczna) w tym roku w porównaniu ze zmiennością innych walut. Otóż, po pierwsze, zmienność złotego była średnio w tym roku mniejsza niż dla innych walut w regionie, korony czeskiej i węgierskiego forinta. Oczywiście, na skutek perspektywy wejścia do strefy euro znacząco spadła w tym roku zmienność słowackiej korony. Kurs złotego do euro jest również mniej zmienny niż kurs EUR/USD. Taka sytuacja ma przynajmniej miejsce od roku (od wybuchu kryzysu na rynkach światowych), a wcześniej kursy te były porównywalne. Nawet kurs euro do franka szwajcarskiego, który uznawany jest za bardzo stabilny, przez większą część tego roku miał zmienność zbliżoną do EUR/PLN. Można co prawda zauważyć pewien wzrost zmienności złotego w ostatnim okresie, jednak nie jest ona znacząca. Czasami warto więc spojrzeć na polski rynek z nieco szerszej perspektywy niż ograniczać się do stwierdzenia, że po gwałtownym umocnieniu w lipcu przyszło silne osłabienie w sierpniu i na początku września. Biorąc pod uwagę to, co dzieje się na rynkach światowych, nie było w tym nic bardzo nietypowego. Już dawno powinniśmy przyzwyczaić się do tego, że kurs złotego jest zmienny, choć czasami bardziej stabilny, niż to wygląda na pierwszy rzut oka. Przynajmniej w porównaniu z innymi walutami. No, może poza sytuacjami, kiedy notowania zmieniają się o prawie 10 groszy w ciągu jednego dnia.
główny ekonomista BZ WBK