Polski świat kredytów

zy w ostatnim czasie Polacy zbyt chętnie korzystali z łatwych możliwości finansowania? Czy jesteśmy już nadmiernie zadłużeni? Czy potrzeba dodatkowych regulacji prawnych, dotyczących możliwości zaciągania pożyczek?

Aktualizacja: 12.02.2017 05:31 Publikacja: 26.09.2008 05:56

Krajowy Rejestr Długów opracował pierwszy kompleksowy raport o poziomie zadłużenia Polaków, z którego wynika, że nieuregulowane w terminie zobowiązania konsumentów i przedsiźbiorców wynoszą niemal 60 mld zł. Aż połowź tej kwoty stanowią tzw. należności zagrożone banków (wraz z odsetkami od nich), z czego około 15 mld zł to należności od gospodarstw domowych. Warto jednak podkreślić, że według danych NBP udział należności zagrożonych w całości kredytów udzielonych gospodarstwom domowym obniżył siź w ostatnich dwóch latach z 6,5 proc. do 3,8 proc.

Czy grozi nam kryzys?

W opinii ekspertów rynku finansowego Polacy cały czas wykazują duże zainteresowanie kredytami gotówkowymi i kredytami na rachunkach kart kredytowych. Jak podkreślają, od pewnego czasu mniejszy jest jednak popyt na kredyty mieszkaniowe. Roczne tempo wzrostu zobowiązań z tytułu kredytów zaciągniźtych na cele mieszkaniowe zmalało z około 60 proc. przed rokiem do 35 proc. w lipcu tego roku.

Czy jednak istnieje ryzyko nadmiernego zadłużenia i czy grozi nam kryzys podobny do tego, który obserwujemy za oceanem?

- Takie ryzyko dzisiaj nie istnieje, ponieważ z jednej strony polskie banki opierają siź na udzielaniu finansowania na innych warunkach i innym klientom. Niespotykane na razie w Polsce są struktury typu "interest-only", "negative amortization" czy inne egzotyczne produkty niekiedy przekształcające klientów typu "prime" w "subprime". W USA doszło do swoistego odwrócenia hierarchii płatności - w wyniku wzrostu wskaźnika relacji wartości długu do zabezpieczenia do ponad 100 proc. i wobec oparcia źródeł finansowania wyłącznie o wartość nieruchomości klienci decydowali się spłacać w pierwszej kolejności zadłużenia z kart i samochodowe - mówi Wiesław Thor, wiceprezes BRE Banku, dyrektor banku ds. zarządzania ryzykiem. Jego zdaniem rynek amerykański bazował jednocześnie na koncepcji dalszego odsprzedawania ryzyka jeszcze bardziej zadłużającym się wtórnie kolejnym grupom kredytobiorców, tworząc w ten sposób kolejne struktury oparte na bardzo wysokiej dźwigni finansowej. Działał więc efekt mnożnikowy, kiedy należność oparta na niemal nieskończonej dźwigni była wyceniania na nowo jako instrument pochodny i sprzedawana podmiotom opartym na kolejnej dźwigni. - Na jednostkę niespłaconego pierwotnego kredytu hipotecznego przypadało np. 95 jednostek długu wtórnego. Stąd lawinowy wzrost niespłacanych łańcuchów należności. Nasz polski rynek pochodnych kredytowych de facto nie istnieje (jeśli pominąć listy zastawne hipoteczne). Stąd też myślę, że przez najbliższych kilka lat nie grożą nam tego rodzaju problemy, a nauczka, jaka płynie z przykładu kredytów subprime, była bardzo pouczającą, choć trudną lekcją (także w sensie psychologicznym) dla całego sektora ze skutkami raczej dla "importowanej" drożejącej płynności sektora niż polityki kredytowania hipotecznego - uważa Wiesław Thor.

Niemałą rolę odgrywa także nadzór bankowy, który, w ocenie ekspertów, jak dotąd skutecznie oceniał ryzyko systemowe.

Nowe regulacje nie są potrzebne

"Rekomendacja S" wydana przez Komisję Nadzoru Finansowego to dokument, który miał w zamierzeniu regulować proces ustalania zdolności kredytowej, zalecając instytucjom finansowym, aby od klientów, którzy zamierzają wziąć kredyt walutowy, wymagać zdolności do zaciągania zobowiązań wyższej o 20 proc. niż dla pożyczki złotowej. Banki miały też zakładać, że stopa procentowa dla kredytu walutowego jest równa oprocentowaniu dla pożyczki złotowej.

- W moim odczuciu rekomendacje nadzoru są na tyle rygorystyczne, że niepotrzebne są nowe regulacje, nad którymi trwają obecnie debaty, a raczej troska o dotrzymywanie najlepszych, może wręcz ujednoliconych standardów w procesie oceny zdolności kredytowej klientów - mówi Wiesław Thor. - Jak do tej pory ryzyko było właściwie oceniane, a jak pokazuje praktyka chociażby BRE Banku, kredyty detaliczne są regularnie spłacane. Co więcej, odsetek tych problematycznych (chociaż nieznaczny), bo na poziomie znacznie poniżej 1 proc., jest wyższy właśnie w przypadku kredytów w złotych, co w jakiejś części może być wynikiem oferowania klientom zgodnie z "Rekomendacją S" wyższych kredytów w złotych o około 25 proc. w stosunku do tych w walutach obcych - dodaje W. Thor. - Warto zaznaczyć, że w Polsce banki skupiają się nie tylko na wartości nieruchomości, ale również na ocenie zdolności klienta, wnikliwie badając na przykład jego wydatki. W ten sposób oceniana jest realna zdolność do obsługi zobowiązania. Natomiast za oceanem banki przede wszystkim sprawdzały wartość zabezpieczenia. Można więc powiedzieć, że chociaż procedura przyznania kredytu hipotecznego jest czasochłonna, służy tak naprawdę bezpieczeństwu nie tylko banku, ale również klienta, a przez to całego sektora finansowego - podsumowuje W. Thor.

Umiarkowane ryzyko

Ci, którzy podejmują decyzję o zaciągnięciu kredytu na zakup mieszkania czy nieruchomości, na samym początku muszą zastanowić się, w jakiej walucie będę starać się o finansowanie. Należy jednak pamiętać, że większość banków wymaga, aby osoby korzystające z kredytów walutowych miały wyższą od przeciętnej zdolność kredytową. Taka praktyka ma zagwarantować, że w przypadku niekorzystnej zmiany kursu będzie można kontynuować obsługę tego zobowiązania. W przypadku obaw o znaczny wzrost kosztów obsługi kredytów walutowych kredytobiorcy mają również opcję ich zamiany na kredyty w złotych.

Jak jednak pokazuje dotychczasowe doświadczenie BRE Banku, jakość kredytów walutowych dla gospodarstw domowych, czyli udział należności zagrożonych, jest dużo lepsza od przeciętnej, co sugeruje, że kredytobiorcy nie mają zbyt dużych trudności z ich obsługą.

- Stara zasada, że lepiej jest zadłużać siź w walucie, w której uzyskuje siź dochody, obowiązuje nadal, ale jest jednak kilka istotnych wyjątków - mówi Wiesław Szczuka, główny ekonomista BRE Banku. - Można zakładać, że w dłuższej perspektywie kurs złotego bździe siź umacniał w relacji do głównych walut miźdzynarodowych (w tym franka szwajcarskiego), choć nie wykluczam, że tak jak obserwujemy to od kilku tygodni w pewnych okresach może ulegać przejściowemu osłabieniu. Jednakże, ze wzglźdu na dużą różnicź w poziomie oprocentowania w złotych i we frankach szwajcarskich zmiana kursu PLN/CHF musiałaby być bardzo duża, aby zniwelować obecną różnicź w kosztach obsługi. W sumie można powiedzieć, że zaciąganie kredytów walutowych wią

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy