W nadchodzącym roku emeryturę z nowego systemu miało pobierać ponad 4 tys. kobiet. Ostatnio resort pracy mówi już o znacznie mniejszej liczbie. - Może ich być około 2,5 tysiąca - twierdzi minister pracy Jolanta Fedak. A z szacunków "Parkietu" wynika, że może być ich być około 400-450. Powód: wiele pań po zapowiedziach zmiany ustaw emerytalnych przeszło na wcześniejszą emeryturę. A fundusze emerytalne o wielu z nich nie dostały jeszcze informacji z ZUS.
- Z naszych danych wynika, że spośród klientek ING emeryturę w przyszłym roku może dostać do 250 pań. Jednak mniej więcej połowa z nich ma na koncie tak niewielkie oszczędności, że zgodnie z projektem ustawy o wypłatach z II filaru, ich środki jednorazowo zostaną przelane do ZUS - mówi Grzegorz Chłopek, wiceprezes ING PTE. Jego OFE pod względem liczby klientów ma 20 proc. całego rynku. Tymczasem im wcześniej zakończymy pracę, tym niższe świadczenie dostaniemy. Szczególnie odczują to właśnie kobiety, których emerytura ze względu na niższy ustawowy wiek emerytalny oraz przerwy związane z wychowywaniem dzieci będzie o około 30-50 proc. niższa niż panów o podobnych zarobkach.
Z badań zleconych przez ING wynika, że blisko 46 proc. kobiet nie ma oszczędności, a 80 proc. nie podjęło żadnych kroków w celu polepszenia sytuacji finansowej na emeryturze. Młode respondentki deklarują, że mają jeszcze wiele czasu, a pieniądze, które zostają im w domowym budżecie, wydają na czasopisma, ubrania, buty i kosmetyki. Starsze twierdzą, że dla nich już na oszczędzanie jest za późno.