Plan Paulsona - Dyzmy

Centralizacja procesów zarządzania ryzykiem kredytowym na poziomie paneuropejskim może odciąć polskie firmy od źródeł finansowania

Aktualizacja: 27.02.2017 05:39 Publikacja: 27.10.2008 07:08

Gdy Kongres podejmował decyzje o stworzeniu specjalnego wehikułu finansowego, który ma wyciągnąć amerykańską gospodarkę z kłopotów, pojawiły się liczne kontrowersje dotyczące tego rozwiązania. Część komentatorów zwracała uwagę na koszty całej operacji i sposób ich alokacji. Mówiono i mówi się o socjalizacji strat i prywatyzacji zysków. Padały również zarzuty, że taka akcja będzie rodziła w kolejnych latach pokusę nadużyć, gdyż rachunki wystawione przez sprawców kryzysu zapłaci rząd. Pojawiło się też i pojawiać będzie pytanie, czy nie należałoby wprowadzić globalnego nadzoru nad rynkami finansowymi. Wreszcie zaczęto zastanawiać się, jak dużo warto zapłacić za posprzątanie po kryzysie i czy społeczeństwo skorzystało na poprzedzającej go prospericie na tyle, że uczciwe jest obciążanie podatników tak wielkimi kosztami. Wśród tematów, które powróciły w dyskusjach, pojawiły się też porównania do wszystkich przebytych kryzysów i sposobów, jakie zastosowano, by zneutralizować ich skutki.

Ostatecznie przyjęty przez Kongres plan ratunkowy dla sektora finansowego nie przypominał raczej narzędzi użytych do neutralizowania skutków kryzysu kas pożyczkowych z lat 80. XX wieku, może z wyjątkiem skali zaangażowanych środków - wówczas było to 6,4 proc. PKB, obecnie dotychczas zaakceptowane wydatki to około 5 proc. PKB. Jeśli można do czegoś porównać sposób ratowania sytuacji, byłaby to raczej metoda zastosowana na początku lat 90. przez Szwecję, która znacjonalizowała będące w kłopotach banki, by uchronić się przed krachem. Po czym po restrukturyzacji sprzedała je inwestorom. Henry Paulson zapewniający amerykański parlament o korzyściach płynących z programu wywołał u mnie inne skojarzenia.

Deklaracje sekretarza skarbu o opłacalności zakupu "toksycznych aktywów" powyżej wycen rynkowych, o tym, że ta operacja ma sens z powodu wysokiej wartości kuponów odsetkowych, które na bieżąco będą naliczane i wypłacane, skojarzyły mi się z przytoczonym poniżej cytatem z klasycznej przedwojennej powieści Tadeusza Dołęgi Mostowicza "Kariera Nikodema Dyzmy".

"Otóż rozmawialiśmy o kryzysie. Powiadam, że jest źle, i poprawy nie ma co oczekiwać. (?). A Nikodem na to: Jest środek: magazynować zboże. (?) Bzdury! Skarb nie ma pieniędzy. (?) Nie trzeba pieniędzy, powiada on, to niepoważna przeszkoda. Państwo może wypuścić obligacje. (?) Płacić obligacjami i koniec. (?). W ciągu sześciu lat musi przyjść dobra koniunktura bodaj raz, wtedy zboże sprzeda się w kraju czy za granicą i jest świetny interes?".

Czyż plan emisji obligacji zbożowych prezesa Dyzmy nie przypomina planu Paulsona? Skoro bowiem USA zamierzają sfinansować zakup udziałów w instytucjach finansowych i toksycznych aktywów obligacjami skarbowymi, zaś obligacje te kupią instytucje finansowe, to pominąwszy fakt wystąpienia pośredników w tym interesie, mamy tu do czynienia z zakupem przez rząd różnych typów instrumentów finansowych za obligacje. Po czym, gdy wróci koniunktura, administracja odzyska wyłożone środki poprzez pobierane odsetki i dywidendy oraz sprzedaż udziałów w znacjonalizowanych uprzednio bankach.

O ile porównanie planu Paulsona z planem Dyzmy można traktować z przymrużeniem oka, o tyle samo podejście do kryzysu jako do okazji zrobienia interesu przez państwo można traktować nieco bardziej serio. Skoro dziś "zboże" (banki - również polskie) jest tanie i nie można wykluczyć, że znajdą się chętni, by je sprzedawać, to może warto powołać Bank Zbożowy, który wykupi nadwyżkę "zboża" na rynku i za jakiś czas sprzeda je z zyskiem. Oczywiście sensem tej operacji nie byłby głównie oczekiwany zysk, lecz raczej możliwość aktywniejszego wpływania przez państwo na politykę banków. Szczególnie, że nadchodzący kryzys może pokazać nam ciemną stronę bardzo dużego udziału inwestorów zagranicznych w polskim sektorze bankowym. Mam tu na myśli sytuację, w której centralizacja procesów zarządzania ryzykiem kredytowym na poziomie paneuropejskim może odciąć polskie firmy od finansowania kredytem. I to pomimo że te mogą mieć przed sobą całkiem niezłe perspektywy na rynku lokalnym. A to może być słabo dostrzegalne z perspektywy central banków globalnych. To zaś dla rządu może okazać się sporą przeszkodą w prowadzeniu polityki gospodarczej, mającej na celu osłabienie negatywnego wpływu nadchodzącego kryzysu.

ekonomista w BGK

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy