Obecny kryzys skłania do wypowiadania się na jego temat legendarne osobistości świata finansów. W mediach głośnym echem odbiło się choćby przesłuchanie w komisji amerykańskiego Kongresu byłego szefa Fedu Alana Greenspana, który musiał tłumaczyć się z błędów sprzed kilku lat. Znacznie mniej słychać natomiast na temat tego, co niespełna dwa tygodnie temu o sytuacji na rynku akcji za oceanem powiedział Warren Buffett. Tymczasem słowa tego najbogatszego na świecie inwestora giełdowego wywołały sporą w USA dyskusję. W artykule zamieszczonym w "New York Times", Buffett zachęcił bowiem do kupowania akcji, zapewniając przy tym, że sam tak właśnie postępuje z prywatnymi oszczędnościami, które od lat trzymał jedynie w obligacjach (prywatne oszczędności odróżnił od stworzonego przez siebie imperium finansowego Berkshire Hathaway, które od miesięcy zwiększa zaangażowanie w spółkach giełdowych).
Deklaracja Buffetta w dobie powszechnej paniki wywołała falę komentarzy, a nawet zarzutów. Jeden z dziennikarzy oskarżył miliardera, że wzywając inwestorów do kupowania akcji, dba przede wszystkim o własne interesy. Przypomniał, że niedawno Berkshire Hathaway nabył warranty upoważniające do kupna akcji borykających się z kłopotami finansowymi General Electric i Goldman Sachs. Ponieważ jednak kursy obu firm zanurkowały, warranty stały się bezwartościowe.
Dyskusja na temat artykułu słynnego inwestora stała się jeszcze ciekawsza, kiedy głos zabrał Doug Kass (szef Seabreeze Partners Management). Na początku roku Kass zasłynął z tego, że uznał akcje Berkshire Hathaway za przewartościowane i zalecił ich krótką sprzedaż (co okazało się z czasem trafną rekomendacją). Paradoksalnie, Kass nie tylko nie skrytykował słów Buffetta, ale przyznał mu sporo racji. Uznał, że skoro apel "Wyroczni z Omahy" (tak nazywany bywa słynny inwestor) spotkał się z tak powszechną krytyką, to jest to oznaka, że rośnie "bańka negatywnych opinii", a to może zapowiadać rychłe odbicie kursów akcji.
Słów Buffetta nie sposób przeanalizować, nie odwołując się do jego strategii inwestycyjnej, której trzyma się od dziesięcioleci (pieniędzmi klientów zaczął zarządzać na własną rękę ponad 50 lat temu). Nieco upraszczając, można ją opisać jako zestawienie trzech reguł: (1) kupuj akcje silnych fundamentalnie przedsiębiorstw, (2) kupuj je, tylko jeśli są mocno niedowartościowane, (3) trzymaj akcje "w nieskończoność".
Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że w portfelu Berkshire Hathaway nie brakuje akcji kupionych jeszcze w latach 70., to łatwiej zdać sobie sprawę z tego, że strategia "Wyroczni z Omahy" jest typowo długoterminowa. Dla Buffetta wahania notowań w perspektywie kilku czy kilkunastu miesięcy są kwestią drugorzędną. "Nie umiem przewidzieć krótkoterminowych ruchów rynku akcji. (...) Prawdopodobne jest jednak, że rynek ruszy w górę, być może bardzo mocno, na długo zanim poprawi się sytuacja w gospodarce" - przyznaje Buffett.