Donald Tusk stwierdził wczoraj, że nie widzi dobrej woli do wypracowania wspólnego stanowiska rządu i związków zawodowych w sprawie emerytur pomostowych.
- Jestem rozczarowany. Ale z czystym sumieniem możemy powiedzieć, jako strona rządowa i pracodawcy, że zrobiliśmy więcej niż dużo dla porozumienia. Ale po tamtej stronie nie widzimy dobrej woli - mówił premier, opuszczając po godzinie 8.30 Centrum Partnerstwa Społecznego Dialog.
Tusk nie doczekał się związkowców, których zaprosił na godz. 8.00 na rozmowy, o które sami go prosili. Po środowym posiedzeniu Komisji Trójstronnej okupowali przez kilkanaście godzin salę ministerstwa pracy w oczekiwaniu na przybycie głowy rządu, ale chcieli, by to premier przyjechał do nich, a nie oni do CPS. Ponadto oczekiwali, że w spotkaniu weźmie udział ich 30-osobowa delegacja, a nie tylko liderzy trzech central (tylko oni przez premiera zostali zaproszeni). Jak napisała nauczycielska "Solidarność", premier w ten sposób "z premedytacją wybrał drogę konfliktu". Związki chcą m.in. znacznego poszerzenia listy zawodów uprawnionych do pomostówek oraz rezygnacji z zapisu, że uprawnienia te dostaną tylko osoby, które przed 1999 r. co najmniej 15 lat (ewentualnie 10 lat) pracowały w szczególnych warunkach.
Kolejna runda rozmów o rządowym projekcie emerytur pomostowych w ramach KT planowana jest na 14 listopada. Wcześniej, bo na 5 i 6 listopada, związkowcy zaplanowali protesty przed Sejmem, a jeśli rząd i posłowie nie ustąpią w sprawie ich roszczeń, 6 listopada zastrajkować mają kolejarze.