Formularze PIT-38, które inwestorzy złożyli w urzędach skarbowych, wyglądają niczym krajobraz po bitwie – tak obrazowo sytuację lokujących pieniądze na giełdzie opisują doradcy podatkowi.
Dane otrzymane z kilku największych biur detalicznych potwierdzają domysły. Z naszych informacji wynika, że wykazywany zysk może spaść do 3,8 mld zł, z niespełna 6 mld zł rok wcześniej. Rozliczenia za 2011 r. mogą się okazać w efekcie najgorszymi z punktu widzenia wpływów podatkowych od 2004 r., a fiskus może liczyć na około 740 mln zł – co jest kwotą dużo mniejszą, niż zakładane wcześniej 1,2 mld zł. Z danych biur wynika także, że straty inwestorów minimalnie tylko przewyższyły zyski.
Emocje przeważyły
– Głębokie spadki indeksów i wyraźna przewaga liczby spółek, które traciły na wartości w 2011 r., oznaczają, że trudno było w ogóle zarabiać inwestorom wybierającym krótkoterminowe strategie. Ubiegły rok nie był udany także dla osób zarabiających na transakcjach IPO. Do tego wielu mniej doświadczonych graczy mogło boleśnie odczuć pojawianie się silnego emocjonalnego ruchu w dół w sierpniu, pierwszego o takim natężeniu od 2008 r. Po prostu sprzedawali panicznie posiadane walory – tłumaczy Roland Paszkiewicz, dyrektor analiz CDM?Pekao.
Mniejszy tort dla branży
Z danych zebranych przez „Parkiet" wypływa jeszcze jeden niepokojący sygnał. Z fiskusem może się rozliczać około 437 tys. inwestorów wobec 487 tys. rok wcześniej. – Część osób zapewne nie chciała sprzedawać akcji ze stratą i wstrzymywała się od transakcji. Ale spadek liczby aktywnie inwestujących nie cieszy, bo to przecież od jej wielkości zależy brokerski biznes – mówi Krzysztof Polak, szef Biura Maklerskiego Alior Banku. Zaniepokojony jest także dyrektor analiz CDM. – Gwałtowne spadki oznaczają w dużej mierze fiasko aktywizacji nowych inwestorów, którzy zainteresowali się giełdą dzięki dużym prywatyzacjom – mówi.
Tarcza niezbyt powszechna
Teoretycznie po spadkach w sierpniu część inwestorów mogła się zdecydować na sprzedaż i późniejszy odkup papierów, tak aby zaksięgować stratę stanowiącą tarczę podatkową na kolejnych pięć lat. Specjaliści są jednak sceptyczni co do powszechności takich operacji w 2011 r.