[email protected]
Czynniki lokalne nie grają roli
Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego
Osłabienie euro wobec dolara, a w ślad za tym osłabienie złotego względem innych walut to efekt nałożenia się na siebie kilku negatywnych sygnałów. Inwestorzy w dalszym ciągu z niepokojem patrzą na kryzys polityczny w Grecji. Dodatkowo sytuację pogorszyła nieudana aukcja hiszpańskich obligacji i słabsze dane o produkcji w strefie euro. To wszystko zbiegło się w czasie z przełamaniem dość ważnego poziomu na EUR/USD, który otworzył drogę do osłabienia europejskiej waluty. Złoty tradycyjnie traci więcej wobec euro niż waluty w regionie. Dzieje się tak dlatego, że polski rynek walutowy jest relatywnie duży i płynny, więc inwestorzy posiadający otwarte pozycje walutowe w regionie wykorzystują złotego do zajęcia odwrotnej pozycji służącej jako zabezpieczenie. Do momentu kiedy były nadzieje na kolejną podwyżkę złoty także opierał się spadkom EUR/USD, ale sygnał ze strony prezesa NBP sugerujący, że nie ma szans na serię spowodował, iż ten czynnik przestał chronić polską walutę. Poprawa nastrojów na rynkach szybko nie nastąpi. Strefa euro funkcjonuje tak, że kluczowe decyzje dla jej ratowania często mają miejsce „w sytuacjach podbramkowych", bo wzmacnianie strefy euro wiąże się z rezygnowaniem z elementów własnej niezależności.
Kurs złotego znalazł silne wsparcie
Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao
Główną przyczyną osłabienia złotego są nastroje na rynkach międzynarodowych. Trudno jednocześnie liczyć, że sytuacja w Grecji szybko się wykrystalizuje. Wszystko wskazuje, że z wyłonieniem rządu musimy poczekać na kolejne wybory, które przynieść mogą wzrost siły partii populistycznych. Na to nakłada się coraz bardziej otwarte stanowisko oficjeli europejskich mówiących o możliwym opuszczeniu strefy euro przez Grecję. Niemniej jednak po ostatnich spadkach – nawet jeżeli sytuacja miałaby się intensyfikować i komplikować, poziom euro/złoty powinien pozostać w przedziale 4,31–4,4, który jest dla polskiej waluty silnym wsparciem. Tego nie można powiedzieć o relacji dolar/złoty – która w średnim horyzoncie może powrócić w granice szczytów z przełomu lat 2011 i 2012, a więc do poziomu 3,5 USD/PLN. Czymś, co mogłoby zaniepokoić inwestorów, byłyby sygnały, że rząd stracił motywację do reform. Jeżeli wziąć pod uwagę, że poparcie dla największej partii rządzącej zrównało się z poparciem dla partii opozycyjnej, można się obawiać, że Platforma Obywatelska?dojść może do wniosku, iż wysiłek reformatorski się nie opłaca. To zaś byłby bardzo negatywny sygnał dla zagranicznych inwestorów, którzy kupili ostatnio nasze obligacje.