2013 rok powinien przynieść znaczące zwyżki na giełdzie

Powody do zadowolenia będą też mieli inwestorzy obstawiający umocnienie złotego wobec euro. Sporo okazji do zarobku będzie także można znaleźć na rynku pierwotnym, bo resort skarbu?szykuje kilka ciekawych debiutów

Aktualizacja: 16.02.2017 03:03 Publikacja: 09.01.2013 15:00

2013 rok powinien przynieść znaczące zwyżki na giełdzie

Foto: Archiwum

Warto inwestować w akcje. Na topie powinny być małe spółki z indeksu sWIG80, które mają zdrożeć o ponad 17 proc.

Po doskonałym 2012 r., gdy szeroki indeks warszawskiego parkietu, WIG, zyskał ponad 26 proc., a WIG20 ponad 20 proc., bieżący rok, w zgodnej ocenie ekspertów, również powinien przynieść zwyżki. Inwestorzy będą nabywać akcje dyskontując spodziewane ożywienie w gospodarce. Wskaźniki wyprzedzające koniunktury PMI już sygnalizują, że światowa gospodarka powoli wychodzi z dołka. Czynnikiem stymulującym popyt na papiery giełdowych spółek będą też spadające stopy procentowe, przez co bezpieczne lokaty bankowe znacznie stracą na atrakcyjności. Dobre wyniki wypracowane przez warszawski parkiet w ubiegłym roku powinny też przełożyć się na większe zainteresowanie grą na giełdzie ze strony inwestorów indywidualnych. To powinno mieć pozytywne przełożenie na wyceny średnich i mniejszych firm, które są pomijane przez dużych inwestorów finansowych. Inwestorzy przed kupowaniem akcji muszą jednak brać pod uwagę czynniki ryzyka, jak możliwość głębokiego spowolnienia gospodarczego w naszym kraju, które może rzutować na wyniki spółek giełdowych. Wciąż nierozwiązane pozostają też problemy najbardziej zadłużonych państw obrzeży eurolandu. Za kilka miesięcy na tapetę wróci też sprawa problemów budżetowych Stanów Zjednoczonych.

Mimo to, zdaniem specjalistów ankietowanych przez „Parkiet" w 2013 r., WIG powinien w tym roku zyskać ok. 9 proc. i na koniec roku przekroczyć 51 tys. pkt.

Największe spółki powinny z kolei zdrożeć średnio o 7,3 proc., a indeks WIG20 zatrzymać się na 2771 pkt.

Najbardziej atrakcyjnymi lokatami będą jednak małe spółki wchodzące w skład indeksu sWIG80. Prognozy mówią, że zakup ich papierów może dać aż 17,3-proc. stopę zwrotu w skali roku. DWOL

Resort Skarbu Państwa szykuje kilka dużych IPO?w 2013 r. To może zachęcić do debutów również prywatne spółki

Kierowane przez Mikołaja Budzanowskiego (na zdjęciu) Ministerstwo Skarbu Państwa w ubiegłym roku nie wykorzystało dobrej koniunktury na giełdzie do upublicznienia kolejnych spółek z państwowym rodowodem. Znacznie lepiej radziło sobie za to, jeśli chodzi o upłynnianie kolejnych pakietów akcji firm już obecnych na GPW, m.in. PZU. W 2012 r. jedyną spółką z udziałem Skarbu Państwa, która zadebiutowała na warszawskim parkiecie, był ZE PAK. Wartość oferty wyniosła 680 mln zł brutto.

Bieżący rok zapowiada się znacznie lepiej. Plan prywatyzacji zakłada, że przychody ze sprzedaży udziałów w spółkach z państwowym udziałowcem mają sięgnąć 5 mld zł. W dużej mierze, inaczej niż w ub.r., kwota pochodziła będzie z debiutów giełdowych.

Na liście potencjalnych kandydatów do upublicznienia jest m.in. Węglokoks. Firma chce zadebiutować w połowie roku. Wartość oferty szacowana jest na 0,5–0,6 mld zł. Spółka nie potrzebuje dofinansowania, więc jedynym sprzedającym papiery ma być MSP.

Mocnym kandydatem do debiutu jest też Energa. Nie wiadomo, jak ostatecznie potoczy się prywatyzacja Polskiego Holdingu Nieruchomości, który ma w portfelu prawie 180 nieruchomości, głównie w aglomeracji warszawskiej. Resort szuka inwestora branżowego dla tego podmiotu, ale równocześnie przygotowuje spółkę do upublicznienia na parkiecie.

Pod młotek mogą też pójść kolejne pakiety spółek z udziałem Skarbu Państwa notowanych na parkiecie, w tym PKO BP, PZU i samej GPW. Nowego właściciela, ale poza giełdą, może też znaleźć Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych.

Wielką niewiadomą pozostają oferty publiczne spółek prywatnych. Ożywienie na parkiecie i rosnące wyceny rynkowe na pewno zachęcą kolejne firmy do prób pozyskania pieniędzy na rozwój na rynku kapitałowym. To pozwala oczekiwać, że po słabym 2012 r., gdy na GPW weszło tylko 19 firm (z których tylko niewielka część przeprowadziła oferty publiczne), w tym roku inwestorzy będą mieli znacznie więcej możliwości do nabywania akcji na rynku pierwotnym. Ostatni, nadzwyczaj udany debiut Czerwonej Torebki pokazał, że na takich inwestycjach można nieźle zarobić. DWOL

Na koniec roku euro będzie tańsze, ale dolar lekko podrożeje

Dla setek tysięcy Polaków spłacających kredyty hipoteczne w walutach obcych poprzedni rok, wbrew obawom, okazał się całkiem niezły. Jeszcze na początku stycznia za euro musieli płacić prawie 4,5 zł, a za dolara sporo ponad 3,4 zł. Frank szwajcarski testował poziom 3,7 zł.

Złoty był słaby z powodu obaw o rozpad strefy euro. Kolejne miesiące przyniosły jednak, poza wakacyjnym kilkutygodniowym osłabieniem, powolne umocnienie naszego pieniądza. Dlatego na początku 2013 r. euro kosztowało tylko 4,07 zł, dolar 3,06 zł, a frank 3,37 zł.

Prognozy analityków na bieżący rok nie zakładają ani znacznego umocnienia, ani osłabienia złotego. Co prawda w I półroczu nasz pieniądz, z powodu pogorszenia kondycji naszej gospodarki, lekko straci na wartości, ale w drugiej połowie roku odrobi z nawiązką wcześniejsze straty.

Według Bloomberga (posiłkuje się prognozami ponad 20 biur maklerskich) na koniec marca za euro będziemy płacili w Warszawie 4,14 zł, a za dolara 3,26 zł. Przed wakacjami wspólna waluta będzie kosztowała 4,1 zł, czyli wciąż kilka groszy więcej niż na początku roku. Nieco inaczej zachowywał się będzie dolar, co będzie pochodną zmian na globalnych rynkach walutowych (gracze będą preferowali dolara kosztem euro, bo gospodarka USA radziła będzie sobie lepiej od europejskiej). Na koniec marca będzie należało za niego zapłacić po 3,26 zł, a trzy miesiące później 3,27 zł. Polacy nie muszą się też obawiać, że podobnie jak rok temu, latem złoty nagle się osłabi, co znacznie podwyższy koszty zagranicznych wojaży. Na koniec III kw. cena euro spadnie do 4,08 zł, a dolara do 3,21 zł.

Jesień i początek zimy, gdy powinny przynieść kontynuację pozytywnych trendów w gospodarce, co przełoży się na dalsze umocnienie naszego pieniądza. Dlatego na przełomie 2013i 2014 r. euro będzie wyceniane już tylko na 4 zł. Dolar wciąż będzie jednak kosztował ponad 3,2 zł.

Długoterminowe prognozy dla złotego (należy brać pod uwagę, że są obarczone dużym ryzykiem błędu), zakładają dalsze jego umacnianie. Pod koniec 2015 r. euro ma kosztować 3,8 zł, a dolar 2,92 zł. W kolejnym roku dolar utrzyma wycenę, ale euro potanieje do 3,5 zł. DWOL

Rentowności polskich obligacji skarbowych nie będą już niższe. Ten rok może przynieść odwrót inwestorów

Miniony rok był jednym z najlepszych w historii polskich papierów skarbowych. Obligacje dwuletnie zakończyły rok na poziomie 3,09 proc., czyli o 174 pkt bazowych niższym niż zaczynały. Rentowność papierów pięcioletnich i dziesięcioletnich wyniosła 3,20 proc. i 3,72 proc., czyli odpowiednio aż o 212 pkt baz. i 216 pkt baz. niżej niż na początku roku.

Ten rok takich wyników już nie przyniesie, zwłaszcza jeśli w II półroczu poprawią się nastroje na rynkach globalnych.

– Od kilku miesięcy widać coraz więcej pozytywnych informacji z krajów Południa Europy, co pokazuje, że kryzys zaufania do aktywów finansowych tamtych rynków już minął. Mniej zachęcająco dla inwestorów wyglądają rentowności polskich obligacji poniżej 4 proc., podczas gdy w niektórych krajach powyżej 6 proc. – mówi Jarosław Karpiński z ING TFI.

Inwestorzy zagraniczni, a to za sprawą ich zakupów polskie papiery tak podrożały, mogą zacząć szukać miejsca dla swojego kapitału gdzie indziej. – Ryzyko odpływu części inwestorów zagranicznych z lokalnego rynku dłużnego wciąż istnieje, choć spodziewałbym się raczej ruchu korekcyjnego, niż długofalowej tendencji – mówi Arkadiusz Urbański z Pekao.

Analitycy prognozują, że na koniec roku rentowność papierów 10-letnich wzrośnie do 4,5 proc., a 5-letnich zbliży się do 4 proc. To wciąż znacznie mniej niż poziomy, na których nasze papiery zaczynały 2012 r. W ciągu roku wahania wyceny papierów mogą być jednak spore. Zwłaszcza że w tym roku prognozowane jest mocne spowolnienie polskiej gospodarki, co nie pozostanie bez wpływu na stan finansów publicznych.

Na razie inwestorzy kupują obligacje w oczekiwaniu na obniżki stóp procentowych. W tym momencie cykl cięć wyceniany jest na 125 pkt baz. Dotąd Rada Polityki Pieniężnej obniżyła koszt pieniądza o 50 pkt baz. – W styczniu spodziewane jest kolejne cięcie o 25 pkt baz. Później natomiast możliwa jest przerwa, może się więc okazać, że oczekiwania rynku są zbyt wygórowane. II półrocze może więc przynieść wzrost rentowności obligacji skarbowych. AGMK

Europa pozostanie maruderem światowej gospodarki. Spowolnienie gospodarcze nie ominie Polski. Gdzie indziej perspektywy są lepsze

Ten rok miał być dla globalnej gospodarki najlepszy od 2010 r. Ale w drugiej połowie 2012 r. ekonomiści mocno skorygowali swoje prognozy.

Jeszcze wiosną 2012 r. Międzynarodowy Fundusz Walutowy oceniał, że światowy PKB zwiększy się w tym roku o 4,1 proc. Jesienią mówił już o 3,6 proc. A to mniej niż choćby w 2011 r. Jeszcze bardziej pesymistyczna jest Organizacja ds. Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), która spodziewa się wzrostu globalnego PKB o 3,4 proc. Wiosną 2012 r. mówiła jeszcze o 4,2 proc.

Największym potencjalnie zagrożeniem dla koniunktury na świecie mogło być urwisko fiskalne w USA, czyli jednoczesne cięcie wydatków publicznych i podwyżka podatków z początkiem 2013 r. To zagrożenie zostało jednak ograniczone i odsunięte w czasie. Teraz największym hamulcowym światowej gospodarki jest strefa euro. Jej gospodarka w ub.r. osunęła się w recesję, a według ekonomistów przeciągnie się ona na ten rok. Eksperci firmy analitycznej Capital Economics spodziewają się spadku PKB eurolandu aż o 2,5 proc., ale to pogląd skrajny. Średnio ekonomiści oczekują jego spadku o 0,1 proc.

Z polskiej perspektywy najważniejsze jest jednak to, że recesja nie jest oczekiwana w Niemczech, u naszego najważniejszego partnera handlowego. Nadreńska gospodarka, według średnich prognoz, powiększy się w tym roku o 0,8 proc. W zdecydowanie najgorszej sytuacji spośród państw eurolandu będzie nadal Grecja, której PKB ma się skurczyć o 3,5 proc.

Wśród dojrzałych gospodarek dość dobrą koniunkturą będą się mogły pochwalić USA. Średnio ekonomiści oczekują, że amerykański PKB wzrośnie o 2 proc. Wolniej rozwijać może się nawet Polska. OECD spodziewa się, że tempo wzrostu nad Wisłą spadnie w tym roku do 1,6 proc. Tak niskie ostatnio było w kryzysowym 2009 r. Ogólnie jednak gospodarki wschodzące nadal będą ostoją stabilności. Tempo wzrostu największej z nich, Chin, przyspieszyć ma do 8,1 proc., z szacunkowych 7,7 proc. w ub.r. PKB Indii ma zyskać 5,6 proc. GS

Najbardziej wciąż błyszczy złoto

Umiarkowane ceny metali przemysłowych oraz wzrost popytu na złoto i srebro, to najczęściej powtarzające się prognozy na rok 2013. Słabszy dolar spowoduje zainteresowanie metalami szlachetnymi. Recesja w Europie i wciąż bardzo trudna sytuacja w Stanach Zjednoczonych oraz słabnący dolar, a także tempo wychodzenia ze spowolnienia gospodarki chińskiej będą w tym roku wyznaczały nastroje na rynkach metali tak szlachetnych, jak i przemysłowych.

Pierwszy test dla cen złota rynek właśnie przechodzi. 10 lutego wypada w tym roku Chiński Nowy Rok, który zazwyczaj wyznacza kierunek nastrojów konsumenckich w Azji. Jeśli jubilerzy mają pełne ręce roboty – złoto podrożeje. Znaczenie będzie miało i to, który z rządów zdecyduje się na podreperowanie finansów wyprzedażą złota. Taka ewentualność jest możliwa w przypadku Włoch, które zgromadziły 2,45 tys. ton złota, Francji – 2,43 tys. ton oraz Portugalii, która z rezerwami wielkości 383 ton ma najwyższą średnią w Europie w przeliczeniu na mieszkańca. Złoto w skarbcach banków centralnych nadal mają Grecy i Hiszpanie, którzy mogą, korzystając z wysokich cen, pokusić się na ich upłynnienie.

7825 USD średnio w tym roku może kosztować tona miedzi, której głównym konsumentem są Chiny

Najwięksi optymiści uważają, że cena złota na poziomie 2 tys. USD za uncję może zostać przekroczona już w I kwartale. Na „sterydach" będzie w tym roku także srebro, które od roku 2001 podrożało o 580 proc. Na ten rok prognozowana jest najczęściej średnia cena powyżej 50 USD za uncję ze wskazaniem, że w niedługim czasie nawet i 100 USD za uncję jest całkiem realne.

Niepewność, która zawsze stanowi wsparcie dla cen metali szlachetnych, dusi notowania miedzi, aluminium i niklu. BNP Paribas zakłada na ten rok dla miedzi średnią cenę w wysokości 7,825 tys. USD za tonę, dla aluminium – 2,2 tys., zaś w przypadku niklu jest to 18 tys.

– Jeśli jednak sytuacja w gospodarce ulegnie pogorszeniu, jako pierwsze i to gwałtownie zareagują ceny miedzi. I nie chodzi w tym przypadku o drastyczne zmniejszenie popytu, ale fakt, że w przypadku tego metalu największa jest różnica między ceną produkcji a notowaniami giełdowymi – uważa analityk BNP Paribas Stephen Briggs. DW

W 2013 r. „trzynastka" może się okazać szczęśliwa dla TFI. Perspektywy dla branży funduszy są zdecydowanie lepsze niż rok temu

Podczas gdy jeszcze rok temu perspektywy branży funduszy inwestycyjnych były słabe, 2013 r. zapowiada się korzystnie. – Spada oprocentowanie depozytów. Przy poziomie rzędu 5 proc. inwestorzy zaczynają szukać alternatywy. Już to obserwujemy po naszych zamożnych klientach, którzy powoli zaczynają przechodzić na inwestycje w fundusze zawierające akcje – przekonuje Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.

Nie tylko inwestorzy mogą się kierować w stronę funduszy – również bankom może zależeć na sprzedaży funduszy inwestycyjnych, biorąc pod uwagę, że obniżki stóp procentowych oznaczają dla nich niższą marżę odsetkową. – Do tego sytuacja na rynkach powinna być w tym roku korzystna. Coraz więcej osób zacznie dostrzegać, że pomimo słabej koniunktury gospodarczej, tak naprawdę od 3,5 lat mamy hossę na rynkach finansowych – dodaje Buczek.

Wartość rynku TFI będzie więc rosnąć nie tylko ze względu na wzrost aktywów funduszy, lecz również dzięki napływowi nowego kapitału od klientów. Ten rok może przynieść mniejsze zainteresowanie funduszami zamkniętymi aktywów niepublicznych, do których w 2012 r. wpłacono kilkanaście miliardów złotych, bo od przyszłego roku najprawdopodobniej zmienią się zasady opodatkowania spółek komandytowo-akcyjnych, wykorzystywanych przez fundusze tego typu.

– Nie sadzę jednak, żeby aktywa z FIZAN miały zasilić fundusze detaliczne – to dwa zupełnie nieporównywalne rodzaje inwestycji – mówi Marek Mikuć prezes Open Finance TFI.

Ryzykiem dla branży funduszy jest jak zwykle to, że klienci kupują przede wszystkim historyczne stopy zwrotu – to dlatego w 2012 r. wpłacili do funduszy obligacji prawie 7 mld zł, głównie w II półroczu. – Ubiegłoroczne wyniki funduszy dłużnych są nie do powtórzenia w tym roku. Jeżeli rentowności obligacji znacznie wzrosną, fundusze dłużne mogą przejściowo przynieść straty. Jeżeli natomiast hossa na obligacjach łagodnie wyhamuje, fundusze dłużne wciąż mogą dać lepszy zysk niż lokaty bankowe – wyjaśnia Mikuć. – Na rynku TFI robi się coraz ciaśniej. Powstają nowe firmy, a klientów, przynajmniej na razie, nie przybywa. Konkurencja rośnie, wypracowywanie zysków robi się coraz trudniejsze – wskazuje Buczek. JAM

Ropa niestety podrożeje

Jak zwykle w przypadku notowań ropy, również w tym roku ceny będą posłusznie reagowały tak na informacje gospodarcze, jak i na wydarzenia polityczne. Ale eksperci są zgodni: będzie drożej niż w 2012. W większości prognoz powtarza się ta sama tendencja – ropa w tym roku ma kosztować o ok. 20 proc. więcej niż w 2012. Czyli średnio nie mniej niż 120 USD za baryłkę. Głównymi czynnikami, na które będą reagowały ceny, będą sytuacja finansowa USA, kryzys europejski oraz stabilizacja bądź jej brak na Bliskim Wschodzie, gdzie nadal pozostaje zagrożenie ze strony polityki irańskiej. Kolejny ważny czynnik to poziom wydobycia gazu łupkowego w USA oraz skuteczność ekologicznego lobby w tym kraju. Bodźcem wzrostu cen będzie z pewnością sytuacja gospodarcza Chin, gdzie w ostatnich miesiącach 2012 roku wyraźnie widać było, że gospodarka moment najgłębszego spowolnienia ma już za sobą, a nieustannie bogacąca się klasa średnia wreszcie ruszyła na zakupy. Zmniejszenie zagrożenia klifem fiskalnym w USA natychmiast przyniosło zwyżkę notowań na samym początku roku. Ale generalnie w pierwszej połowie roku ceny będą pod presją spowolnienia gospodarczego w Europie, więc ceny raczej nie pójdą drastycznie w górę. Analitycy przewidują w I kwartale ceny wahające się w granicach 95–115 USD za baryłkę WTI i odpowiednio o ok. 12 USD więcej dla Brenta.

Kraje arabskie mają w swoich budżetach zapisaną cenę 100 USD za baryłkę. Rosja – 80 USD. Ciekawe jednak, że rosyjskie Ministerstwo Finansów przewidziało, iż świat może dopaść recesja i obniżyło swoją prognozę do 62–65 USD za baryłkę. Tyle że ta cena jest średnią tak dla ropy sprzedawanej na rynku wewnętrznym, jak i obciążonej podatkami – na eksport. Bank Goldman Sachs na koniec marca wyliczył dla Brenta 127 USD za baryłkę, dla WTI – 105 USD. Jak te prognozy przekładają się na ceny paliw? E-petrol prognozuje E-95 na poziomie ok 5,30–5,40 zł za litr oraz zrównanie jej cen z cenami diesla w I półroczu. – W drugiej połowie roku na rynku ma być drożej – uważa Jakub Bogucki, analityk e-petrol. DW

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego