Agencja miała nadawać ratingi emitentom i konkretnym emisjom obligacji. Szczególnie mocny nacisk miał być położony na średnie i małe firmy, dla których zamawianie ocen ryzyka w globalnych agencjach jest po prostu zbyt kosztownym przedsięwzięciem. Założycielem agencji i jej jedynym akcjonariuszem jest GPW. Kapitał początkowy, który wniosła giełda, to 4,1 mln zł. Już na początku wspominano jednak, że do projektu mają być pozyskani dodatkowi, wybrani inwestorzy niezależni od GPW. Równolegle jednak miał się toczyć m.in. proces tworzenia metodologii i wszystkich niezbędnych działań, tak aby Instytut rzeczywiście zaczął wydawać oceny.
Odmienne wizje
Kolejność zadań uległa zmianie, gdy Adama Maciejewskiego na stanowisku prezesa GPW zastąpił Paweł Tamborski. Teraz priorytetem jest przede wszystkim znalezienie partnerów do projektu.
– Jesteśmy w ostatniej fazie poszukiwania dobrych partnerów do tego przedsięwzięcia. Ich znalezienie jest konieczne do powodzenia projektu – mówi Tamborski.
– Z uwagi na toczące się rozmowy z inwestorami, gotowość IAiR do nadawania ratingów przesunie się o kilka miesięcy wobec początkowych planów – mówi "Parkietowi" Maja Goettig, prezes IAiR. Na szczegółowe pytania dotyczące spółki jest gotowa odpowiadać, ale dopiero po znalezieniu inwestorów.
Dlaczego GPW tak bardzo zależy na znalezieniu partnerów do tego projektu? Przede wszystkim giełda boi się konfliktu interesów. Jako operator rynku nie chce jednocześnie wprowadzać na Catalyst spółek i sama wydawać im ratingów. Nie tylko mogłoby to podawać w wątpliwość wiarygodność ocen, ale także stanowiłoby zbyt duże ryzyko reputacyjne w przypadku „wpadki".