Cena jest tym, co płacisz, a wartość tym, co otrzymujesz – zwykł mawiać słynny amerykański inwestor Warren Buffett. Tej zasady nauczył się od swojego inwestycyjnego guru Benjamina Grahama, który uważał, że jedną z głównych zalet rynku giełdowego jest to, że można tam znaleźć okazję do kupienia jakiegoś biznesu znacznie poniżej jego rzeczywistej wartości.
I w zasadzie w tych dwóch opiniach zawiera się kwintesencja strategii nazywanej inwestowaniem w wartość. W dużym uproszczeniu chodzi o to, aby nabyć akcje wyceniane znacznie poniżej wartości wewnętrznej spółki. Po ostatnich spadkach na GPW można odnieść wrażenie, że takich promocyjnych wycen jest na parkiecie coraz więcej.
Taniej znaczy najlepiej?
W najbardziej elementarnym ujęciu inwestowanie w wartość polega na poszukiwaniu akcji o najniższych wskaźnikach wyceny, takich jak cena/zysk (C/Z) lub cena/wartość księgowa (C/WK). Opieranie się tylko na tych dwóch indykatorach nie jest wystarczające do odpowiedniej selekcji spółek, ale na jego przykładzie można dobrze zobrazować filozofię tego podejścia. Załóżmy, że interesujemy się dwiema spółkami X i Y, które mają taki sam zysk na akcję, wynoszący 1 zł. Kurs papierów X wynosi jednak 50 zł, a Y tylko 10 zł. Wskaźnik C/Z wynosi wówczas odpowiednio 50 i 10. Dla inwestora jest to sygnał, że spółka Y ma większy potencjał wzrostu. Dlaczego? Ponieważ za zysk spółki X inwestorzy są w stanie płacić pięć razy więcej niż w przypadku firmy Y, co oznacza, że ewentualna poprawa wyniku netto jest w większym stopniu zdyskontowana w kursie akcji firmy X. Inwestorzy mogą więc wychodzić z założenia, że pozytywne zaskoczenie np. raportem finansowym wywoła większy skok kursu akcji firmy Y niż X.
Jednocześnie warto dodać, że wysoki wskaźnik C/Z dla spółki X może wynikać albo ze spadku zysków (a inwestorzy uznają jednocześnie te spadki za tymczasowe i kurs akcji utrzymuje się wysoko), albo z oczekiwań na wzrost zysków. Jeżeli rzeczywiście nastąpi poprawa wyników, to nie będzie to zaskoczenie, ponieważ kurs akcji wzrósł właśnie w oczekiwaniu na poprawę wyników.
Konstrukcja portfela
W kontekście powyższych rozważań wydaje się, że portfel mógłby się składać tylko ze spółek o niskich wartościach wskaźników. Historyczne dane pokazują, że podczas hossy takie portfele faktycznie dają znacznie lepsze wyniki niż indeksy. Podczas bessy ich straty powinny być relatywnie mniejsze, ale zdarza się niestety, że są nieporównywalnie większe. Powodem takiego zjawiska może być to, że za niską wyceną często stoją kiepskie fundamenty. Może chodzić np. o nadmierne zadłużenie, nieudaną inwestycję czy chociażby niekorzystny wpływ kursu walutowego na wyniki handlu zagranicznego.