We wtorek przysięgi w Sejmie złożyli Grażyna Ancyparowicz i Eryk Łon. Zastąpią w RPP Andrzeja Bratkowskiego i Elżbietę Chojnę-Duch, których kadencje zakończyły się 20 stycznia. Od tego czasu Rada liczyła ośmiu członków, w minionym tygodniu odbyła nawet w tym niepełnym składzie decyzyjne posiedzenie. Wprawdzie następców Bratkowskiego i Chojny-Duch Sejm wybrał już pod koniec stycznia (spośród czterech kandydatów), ale głosowanie odbyło się w nocy, więc nie zdążyli oni złożyć przysięgi. Tymczasem Sejm za początek kadencji członka RPP uznaje właśnie zaprzysiężenie, a nie – jak Senat – koniec kadencji poprzednika.

We wtorek wygasła kadencja trzeciego „sejmowego" członka Rady, Anny-Zielińskiej Głębockiej. Do wtorku na to miejsce były dwóch kandydatów: zgłoszony przez posłów PO były minister finansów Mateusz Szczurek i wysunięty przez posłów PiS prof. Henryk Wnorowski z Uniwersytetu w Białymstoku. Po południu przesłuchać i zaopiniować miała ich sejmowa Komisja Finansów Publicznych, a Sejm miał głosować w tej sprawie w czwartek. We wtorek okazało się jednak, że na początku lutego posłowie PiS wycofali poparcie dla Wnorowskiego.

Termin zgłaszania kandydatów na miejsce Anny Zielińskiej-Głębockiej minął formalnie miesiąc temu, ale marszałek Sejmu może dać na to posłom więcej czasu. Przewodniczący Klubu Parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki powiedział, że jedną z osób branych pod uwagę jest poseł Jerzy Żyżyński. Jak dodał, decyzja zapadnie w przyszłym tygodniu. To oznacza, że w Radzie znów będzie wakat.

Żyżyński był wymieniany jako prawdopodobny kandydat do RPP, zanim posłowie PiS nieoczekiwanie zgłosili zamiast niego Wnorowskiego. Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści nie oceniali jednak najlepiej jego merytorycznego przygotowania do sprawowania tej funkcji. Średnio dawali mu 2,5 pkt (na 5 możliwych).