– Bałbym się zagrać pod taki scenariusz. Krótkoterminowe perspektywy jena są mało klarowne – uważa Marcin Kiepas, główny analityk Admiral Markets. – Trzeba zauważyć, że umocnienia nie zatrzymała tegoroczna decyzja Banku Japonii o wprowadzeniu ujemnych stóp procentowych. Nie zdziwię się, jeśli bank dokona bezpośrednich interwencji na rynku walutowym, z zamiarem osłabienia jena. Ale zanim do tego dojdzie, trudno wyrokować, w którą stronę podążą notowania. W dłuższym terminie notowania flagowej pary USD/JPY powinny rosnąć (jen osłabnie – red.). Za takim scenariuszem przemawia rozbieżność pomiędzy polityką Fedu i Banku Japonii – dodaje Kiepas.

Zeszłotygodniowy wzrost zainteresowania azjatycką walutą to w znacznej mierze rezultat fali wyprzedaży, która przelała się przez światowe giełdy akcji. W okresach paniki jen często był postrzegany jako „bezpieczna przystań". Marek Rogalski, główny analityk DM BOŚ, zauważa, że wydarzenia sprzed kilku dni krzyżują plany tokijskich decydentów. – Silna waluta, a zwłaszcza zyskująca w takim tempie, nieszczególnie cieszy oficjeli. Umocnienie jena nie sprzyja budowaniu oczekiwań inflacyjnych, a także wyraźnie osłabia pozycję konkurencyjną w regionie, a ta jest dość ważna w sytuacji, kiedy mówi się o ryzyku powrotu tzw. wojen walutowych. Stąd też koniec tygodnia przyniósł wiele wypowiedzi ze strony japońskich oficjeli nt. konieczności podjęcia „stosownych działań" – mówi Rogalski. Władzom zależy na tym, aby waluta słabła. Tańszy jen w naturalny sposób wspiera bowiem atrakcyjność japońskiego eksportu na globalnych rynkach zbytu.