otychczas tego przywileju dostąpiły Szwajcaria i Japonia. Popyt na ich obligacje jest tak duży, że inwestorzy są gotowi dopłacać rządowi za możliwość ich trzymania.
– Kto by jeszcze rok temu pomyślał, że inwestorzy będą płacić rządom za posiadanie ich długu? – pyta Michael Hewson, analityk CMC Markets.
To, że coraz więcej rządowego długu ma ujemną rentowność, niepokoi część ekspertów widzących w tym narastającą bańkę. – Rentowność obligacji na świecie jest najniższa od pięciuset lat spisanej historii. Obligacje warte ponad 10 bln USD mają ujemną rentowność. To supernowa, która kiedyś eksploduje – ostrzega rynkowy guru Bill Gross, zarządzający funduszami Janus Capital.
To, że inwestorzy tak chętnie skupują dług z państw rozwiniętych, jest po części skutkiem działań banków centralnych, a po części wynika z dużego apetytu inwestorów na bezpieczne aktywa (do których tradycyjnie zaliczają się japońskie i niemieckie obligacje). Spadająca rentowność daje szanse na zarobek lepszy niż na wielu rynkach akcji, ale masowe skupowanie rządowego długu niesie też ze sobą zagrożenia. Z wyliczeń Goldmana Sachsa wynika, że wzrost rentowności amerykańskich obligacji rządowych o 1 pkt proc. wywołałby wśród instytucji finansowych straty sięgające 1 bln USD. Byłyby więc one nawet większe niż straty poniesione po wybuchu światowego kryzysu na instrumentach finansowych powiązanych z amerykańskim rynkiem hipotecznym.
– Ujemne stopy procentowe to najgłupsza idea, z jaką się spotkałem. Następnym wielkim wstrząsem dla rynków będzie moment, w którym banki centralne w Japonii i w Europie postanowią zakończyć ten eksperyment – twierdzi Jeffrey Gundlach, szef DoubleLine, amerykańskiej firmy handlującej obligacjami.