Za euro chwilami było trzeba zapłacić nawet 4,53 zł, najwięcej od grudnia 2011 r. Po 9:00 rano kurs euro spadł w okolice 4,42 zł, ale nadal był o niemal 3 proc. wyższy, niż jeszcze w czwartek wieczorem. Polska waluta zdecydowanie bardziej osłabiła się względem dolara i franka szwajcarskiego, czyli walut postrzeganych przez inwestorów jako bezpieczne.

Za dolara rano było trzeba zapłacić nawet 4,12 zł, o 8 proc. więcej, niż w czwartek wieczorem.

Kurs ten zbliżył się do wieloletnich maksimów, które notował na przełomie roku. Około 9:00 dolar kosztował 4,03 zł. Kurs franka skoczył nawet o 7,8 proc., do ponad 4,24 zł. Nie licząc krótkiego okresu z początku 2015 r., frank nie kosztował tyle jeszcze nigdy. Około godz. 9 za franka było trzeba zapłacić 4,12 zł.

Wiceminister finansów Piotr Nowak przyznał, że osłabienie złotego względem franka nasili oczekiwania co do rozwiązania kwestii kredytów w szwajcarskiej walucie. Podkreślił jednak, że nie należy się z tym spieszyć, bo problem ten trzeba rozwiązać mądrze.

Jedyną spośród głównych walut, która traci w piątek wobec złotego, jest funt brytyjski. Chwilami kosztował tylko 5,33 zł, w porówniu do blisko 5,70 w czwartek.