Dodatkowe 2 proc. w zasięgu
Ostatnie słabsze dane z polskiej gospodarki rozbudziły jednak apetyt na jeszcze większe zyski z papierów dłużnych. Czy słusznie?
– Nadzieje na to, że RPP obniży stopy procentowe, pojawiły się po słabszych od oczekiwań danych o wzroście PKB w II kwartale – wskazuje Grzegorz Zatryb, zarządzający Skarbca TFI. – Nie bardzo jednak widzę związek między tymi danymi a ewentualnym złagodzeniem polityki pieniężnej – zastrzega. Prowadzony przez niego Skarbiec Obligacyjny FIZ osiągnął prawie 4 proc. zysku od początku roku.
– PKB rośnie wolniej ze względu na niższe nakłady na środki trwałe, głównie w sektorze publicznym. Z kolei ich spadek wynika z tego, że jesteśmy teraz w fazie przejściowej między dwiema perspektywami unijnymi oraz zmian personalnych w niemal wszystkich instytucjach odpowiadających za wydawanie publicznych pieniędzy i związanego z tym paraliżu decyzyjnego, miejmy nadzieję – przejściowego. Jak tę sytuację miałaby poprawić obniżka stóp procentowych? – pyta retorycznie.
Co nie znaczy, że fundusze inwestujące w polskie skarbówki potrzebują teraz tej obniżki, żeby zarabiać. – Czerwiec był pierwszym miesiącem w tym roku, w którym udział banków krajowych w strukturze inwestorów na naszym rynku długu spadł kosztem podmiotów zagranicznych. Sądząc po spadku rentowności (wzroście cen) dziesięciolatek w lipcu, a także w sierpniu, zagranica wciąż jest zainteresowana naszymi papierami dłużnymi. Wynika to stąd, że ich rentowność, na poziomie 2,7 proc. w przypadku dziesięciolatek, jest zdecydowanie bardziej atrakcyjna niż oprocentowanie obligacji krajów rozwiniętych, w tym niemieckich bundów, do których już trzeba dopłacać, żeby w nie inwestować. Nie jest niemożliwe, żeby rentowność dziesięciolatek zeszła do poziomu 2 proc., gdzie już raz była na początku 2015 r., bez żadnego wsparcia ze strony RPP – ocenia Zatryb. To z kolei oznaczałoby zyski dla funduszy obligacji rzędu dodatkowych 2 pkt proc. przy obecnej strukturze ich portfeli.