W połowie ubiegłego miesiąca baryłka ropy typu WTI kosztowała blisko 52 dolary. Od tego czasu strona podażowa sprowadziła cenę poniżej poziomu 44 dolarów, co w ujęciu procentowym oznacza ruch rzędu 15 proc. Poniedziałek przyniósł mocne wzrostowe odreagowanie. Krzysztof Wańczyk z ING Banku wierzy, że to dopiero zapowiedź tego, co wydarzy się w nadchodzących tygodniach. Analityk liczy bowiem na wyraźne odbicie cen „czarnego złota". Powód? – 30 listopada odbędzie się posiedzenie członków kartelu OPEC, na którym może zapaść decyzja ws. zamrożenia limitu wydobycia ropy. To ograniczałoby nadpodaż surowca na rynkach światowych i w konsekwencji może doprowadzić do odbicia cen. Liczę, że rynek będzie dyskontował taki scenariusz, co powinno wspierać notowania – wyjaśnia. Wstępne ustalenia dotyczące owego porozumienia zostały podjęte pod koniec września w Algierii. Teraz członkowie kartelu mają omówić szczegóły i ustalić ostateczną wersję dokumentu. Dorota Sierakowska, analityk surowcowy DM BOŚ, przestrzega, aby nie traktować porozumienia jako pewnik. Jej zdaniem można się będzie przeliczyć. – Moje zaufanie do wstępnych deklaracji jest niewielkie. Nie jest tajemnicą, że pomiędzy krajami OPEC wciąż istnieją duże różnice zdań co do tego, które państwa i w jakim stopniu mają obniżyć wydobycie. W rezultacie, o ile nie pojawi się więcej wiarygodnych informacji zwiększających prawdopodobieństwo osiągnięcia ostatecznego porozumienia, potencjał wzrostowy notowań ropy naftowej będzie niewielki. W krótkim terminie istnieje jednak możliwość technicznego odreagowania cen ropy i odbicie notowań odmiany WTI do okolic 46 dolarów za baryłkę – tłumaczy Sierakowska. MBL