„Jeśli większość rosyjskiego eksportu surowców energetycznych pozostanie poza rynkiem do końca 2022 r., to skurczenie się gospodarki globalnej będzie nie do uniknięcia" – napisali Lutz Killian i Michael Plante, ekonomiści z oddziału Fedu w Dallas. Prognozują, że spadek podaży rosyjskiej ropy na rynku przyczyni się do przyspieszenia inflacji na świecie, co uderzy w wydatki konsumentów.
Zdaniem ekonomistów z Fedu może zostać zrealizowany podobny scenariusz jak w 1991 r. Wówczas inwazja Iraku na Kuwejt i będąca jej skutkiem wojna w Zatoce Perskiej doprowadziły do wzrostu cen ropy, który mocno przyczynił się do wejścia gospodarki globalnej w recesję. Spadek PKB był wówczas jednak dosyć krótkotrwały, gdyż Arabia Saudyjska po zakończeniu wojny znacząco zwiększyła wydobycie ropy. Lutz i Plante uważają, że tym razem kryzys może być poważniejszy. Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie nie chcą bowiem zwiększać wydobycia surowca. Zastąpienie rosyjskiej ropy na rynku będzie więc trudne. Sytuację nieco łagodzi to, że eksport ropy z Rosji nie został całkowicie wstrzymany, a bardzo zainteresowane jej zakupami są m.in. Chiny oraz Indie.
Cena ropy gatunku Brent rosła w środę po południu o ponad 3 proc. i sięgała 119 USD za baryłkę. Od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę zdrożała o 27 proc., a od początku roku jej cena wzrosła o 53 proc.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy jeszcze trzyma się scenariusza mówiącego, że świat może uniknąć w tym roku recesji. – O ile jest ryzyko, że niektóre gospodarki wpadną w recesję, o tyle inne mocno odbiły się po pandemii i są w lepszym położeniu – uważa Kristalina Georgiewa, dyrektor wykonawcza MFW.