Fed nie jest jedynym źródłem inflacji

Pytania do Williama White’a, byłego głównego ekonomisty Banku Rozrachunków Międzynarodowych

Aktualizacja: 25.02.2017 20:35 Publikacja: 27.04.2011 11:42

Fed nie jest jedynym źródłem inflacji

Foto: Archiwum

[b]Czy spodziewa się pan, że Fed zakończy w czerwcu drugą rundę ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE2)?[/b]

Byłbym zaskoczony, gdyby Fed tego nie zrobił, choć przyznaję, że w ostatnich latach instytucja ta wielokrotnie mnie zaskakiwała.

W każdym razie istnieje wiele argumentów przemawiających za zakończeniem QE2. Przede wszystkim nawet prezes Fedu Ben Bernanke musi przyznać, że QE to żeglowanie po niezbadanych wodach. To, że nikt naprawdę nie wie, czym ten program się skończy, powinno skłaniać do ostrożności. Oczywiście, Fed może wskazywać, że w USA nie widać presji inflacyjnej. Ale taka presja w skali globalnej jest wyraźna i Fed musi być czujny, aby nie spóźnić się z reakcją, gdyby inflacja zaczęła się przenosić do USA, m.in. za sprawą słabszego dolara.

[b]Czy ta globalna presja inflacyjna jest skutkiem ubocznym QE, jak wskazują krytycy Fedu?[/b]

Jest w takim twierdzeniu ziarno prawdy, ale nie należy tej argumentacji posuwać zbyt daleko. Ekstremalnie łagodna polityka pieniężna w USA i oczekiwania, że jeszcze długo taka pozostanie, przyczyniły się do deprecjacji dolara. To z kolei przyczyniło się do zwyżki cen surowców, które są w tej walucie denominowane. Ale to nie jedyne źródło ich wzrostu, a więc także inflacji. Gdy widzi się, w jakim tempie rozwijają się Chiny, Indie i inne gospodarki wschodzące, trudno uniknąć przypuszczenia, że presja inflacyjna jest w dużej mierze skutkiem gry podaży i popytu.

[b]Zgadza się pan z tezą – stawianą m.in. przez liderów państw wschodzących – że osłabienie dolara było jednym z zasadniczych celów QE?[/b]

Powody do rozpoczęcia tego programu leżały w USA. Słabnięcie dolara to tylko jego skutek uboczny, choć zapewne nie nieoczekiwany.

[b]A co z oficjalnymi celami drugiej rundy ilościowego luzowania? Zostały zrealizowane? [/b]

Myślę, że tak. Pierwsza runda QE – podobnie jak znaczące zwiększenie aktywów przez Europejski Bank Centralny w ostatnich latach – miała na celu zwiększenie płynności w sektorze finansowym, który niemal przestał funkcjonować.

Druga runda miała zupełnie inny cel. W styczniowym przemówieniu Bernanke wyraźnie powiedział, że chodzi o podbicie cen aktywów, a więc i majątków Amerykanów, co z kolei powinno przełożyć się na ich wydatki konsumpcyjne. No i ceny aktywów faktycznie wzrosły. Ale w jakim stopniu przyspieszyło to wzrost amerykańskiej gospodarki, trudno powiedzieć.

[b]Czy to oznacza, że rynki finansowe czeka poważny wstrząs, gdy QE dobiegnie końca?[/b]

Nawet jeśli w czerwcu Fed nie ogłosi kolejnej rundy QE, będzie musiał zdecydować, co robić z odsetkami od zakumulowanych już aktywów i przychodami od zapadających papierów. Ja uważam, że będzie je nadal reinwestował w obligacje. To swego rodzaju ilościowe łagodzenie polityki pieniężnej w wersji „light”.

Mimo to nie jest wykluczone, że zakończenie drugiej rundy QE spowoduje spadek cen aktywów postrzeganych jako ryzykowne. Stanie się tak, jeśli za spadkiem premii za ryzyko w ostatnich miesiącach stały wyłącznie działania Fedu. Jeśli jednak premie te zmniejszyły się także w związku z trwałą stabilizacją sektora finansowego i poprawą perspektyw amerykańskiej gospodarki – nawet jeśli to także zasługa Fedu – to mogą pozostać na niskim poziomie. W najbardziej komfortowej sytuacji są sceptycy: jeśli ktoś uważa, że QE był nieskuteczny, nie powinien się też obawiać, że brzemienny w skutki będzie kres tego programu.

Gospodarka światowa
Dobry pierwszy kwartał niemieckiego przemysłu
Gospodarka światowa
Zaskakujący wzrost chińskiego eksportu
Gospodarka światowa
USA i Wielka Brytania mają umowę handlową
Gospodarka światowa
Bank Anglii obciął stopy procentowe
Materiał Promocyjny
Banki muszą wyjść poza strefę komfortu
Gospodarka światowa
Inwestorzy liczą na owocne negocjacje
Gospodarka światowa
Spółki bardzo mocno skupują akcje własne