[b]Czy spodziewa się pan, że Fed zakończy w czerwcu drugą rundę ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE2)?[/b]
Byłbym zaskoczony, gdyby Fed tego nie zrobił, choć przyznaję, że w ostatnich latach instytucja ta wielokrotnie mnie zaskakiwała.
W każdym razie istnieje wiele argumentów przemawiających za zakończeniem QE2. Przede wszystkim nawet prezes Fedu Ben Bernanke musi przyznać, że QE to żeglowanie po niezbadanych wodach. To, że nikt naprawdę nie wie, czym ten program się skończy, powinno skłaniać do ostrożności. Oczywiście, Fed może wskazywać, że w USA nie widać presji inflacyjnej. Ale taka presja w skali globalnej jest wyraźna i Fed musi być czujny, aby nie spóźnić się z reakcją, gdyby inflacja zaczęła się przenosić do USA, m.in. za sprawą słabszego dolara.
[b]Czy ta globalna presja inflacyjna jest skutkiem ubocznym QE, jak wskazują krytycy Fedu?[/b]
Jest w takim twierdzeniu ziarno prawdy, ale nie należy tej argumentacji posuwać zbyt daleko. Ekstremalnie łagodna polityka pieniężna w USA i oczekiwania, że jeszcze długo taka pozostanie, przyczyniły się do deprecjacji dolara. To z kolei przyczyniło się do zwyżki cen surowców, które są w tej walucie denominowane. Ale to nie jedyne źródło ich wzrostu, a więc także inflacji. Gdy widzi się, w jakim tempie rozwijają się Chiny, Indie i inne gospodarki wschodzące, trudno uniknąć przypuszczenia, że presja inflacyjna jest w dużej mierze skutkiem gry podaży i popytu.