Najnowsze prognozy Komisji Europejskiej mówią, że Polsce nie uda się obniżyć w przyszłym roku deficytu finansów publicznych do 2,9 proc. PKB, co obiecało Ministerstwo Finansów. Ma on sięgnąć 3,6 proc. PKB po tym, gdy w 2011 r. wyniesie 5,3 proc. PKB.
– To na razie tylko prognozy, a różnica przewidywanych wielkości deficytu wynosi zaledwie 0,7 pkt proc., więc może mieć na nią duży wpływ nawet metodologia. Nawet gdyby jednak przyszłoroczny deficyt okazał się nieco większy od prognozowanego przez polski rząd, to nie będzie to miało dużego wpływu na rynek. Polska to przecież nie Grecja i radzi sobie bardzo dobrze na tle regionu – mówi „Parkietowi” Michael Ganske, strateg z Commerzbanku.
[srodtytul]Wzrost nieco przyspieszy[/srodtytul]
Obraz polskiej gospodarki przedstawiony w prognozach KE, poza kwestią finansów publicznych, jest dosyć dobry. Komisja podwyższyła prognozę PKB dla Polski na ten rok. Na jesieni 2010 r. spodziewała się, że PKB naszego kraju wzrośnie w 2011 r. o 3,9 proc., a w 2012 r. o 4,2 proc. Teraz przewiduje, że wzrost polskiego PKB wyniesie odpowiednio 4 proc. i 3,7 proc.
Również prognozy dla całej Unii Europejskiej są teraz ogólnie nieco bardziej optymistyczne niż jesienne. Mówią one, że unijny PKB wzrośnie w 2011 r. o 1,8 proc. zamiast 1,7 proc. przewidywanych kilka miesięcy temu. Najszybciej spośród państw Wspólnoty będą się w tym roku rozwijać kraje naszego regionu, czyli: Litwa (5 proc.) i Estonia (4,9 proc.). Dwa państwa będą wciąż jednak pogrążone w ciężkiej recesji. Gospodarka Grecji ma się skurczyć o 3,5 proc., a Portugalii o 2,2 proc.