Rekordową rentowność miały tzw. rosyjskie GKO. 13 sierpnia 1998?r., kiedy nastąpiło załamanie na rosyjskich rynkach finansowych, a inwestorzy, obawiając się decyzji rządu w sprawie dewaluacji rubla, wyprzedawali rosyjskie akcje, obligacje i pozbywali się rosyjskiej waluty, oprocentowanie GKO przekroczyło 200 proc. Z kolei tamtejsze 15-latki denominowane w dolarach doszły do poziomu 70 proc. Meksyk dotarł do 100 proc., a Argentyna przekroczyła poziom 52 proc.
W przypadku greckich papierów dwuletnich rentowność sięgnęła ostatnio 25 proc., a dziesięcioletnich 14 proc. To mniej więcej tyle, ile wynosiła rentowność argentyńskich obligacji na sześć miesięcy, zanim tamtejszy rząd przestał obsługiwać zadłużenie.
[srodtytul]Na garnuszku Brukseli[/srodtytul]
– Tak naprawdę Grecja od dawna już jest na garnuszku Unii Europejskiej – podkreśla Ryszard Petru, dyrektor banku PKO BP. – Gdyby nie tanie finansowanie, z jakiego korzysta, już dawno byłaby bankrutem.
W jego ocenie ta sytuacja jeszcze przez jakiś czas będzie sztucznie utrzymywana, aby nie dopuścić do konieczności pozbycia się Grecji z europejskiego klubu. – Ani Grekom, ani największym europejskim graczom nie zależy dziś na wyłączeniu bankruta ze strefy euro – wyjaśnia ekonomista. – Na powrocie do drahmy skorzystałaby wyłącznie grecka turystyka, pozostałe sektory popadłyby w kolosalne kłopoty. Niemcy i Francja musiałyby zaś ratować swoje banki, dość mocno zaangażowane w Grecji.