Bez pomocy Grecja już byłaby bankrutem

Rentowność obligacji Grecji jest niższa niż innych krajów, gdy ogłaszały bankructwo. Ale i tak przekracza poziom, przy którym Ateny same dałyby radę obsługiwać długi

Aktualizacja: 25.02.2017 18:58 Publikacja: 16.05.2011 06:57

Bez pomocy Grecja już byłaby bankrutem

Foto: GG Parkiet

Rekordową rentowność miały tzw. rosyjskie GKO. 13 sierpnia 1998?r., kiedy nastąpiło załamanie na rosyjskich rynkach finansowych, a inwestorzy, obawiając się decyzji rządu w sprawie dewaluacji rubla, wyprzedawali rosyjskie akcje, obligacje i pozbywali się rosyjskiej waluty, oprocentowanie GKO przekroczyło 200 proc. Z kolei tamtejsze 15-latki denominowane w dolarach doszły do poziomu 70 proc. Meksyk dotarł do 100 proc., a Argentyna przekroczyła poziom 52 proc.

W przypadku greckich papierów dwuletnich rentowność sięgnęła ostatnio 25 proc., a dziesięcioletnich 14 proc. To mniej więcej tyle, ile wynosiła rentowność argentyńskich obligacji na sześć miesięcy, zanim tamtejszy rząd przestał obsługiwać zadłużenie.

[srodtytul]Na garnuszku Brukseli[/srodtytul]

– Tak naprawdę Grecja od dawna już jest na garnuszku Unii Europejskiej – podkreśla Ryszard Petru, dyrektor banku PKO BP. – Gdyby nie tanie finansowanie, z jakiego korzysta, już dawno byłaby bankrutem.

W jego ocenie ta sytuacja jeszcze przez jakiś czas będzie sztucznie utrzymywana, aby nie dopuścić do konieczności pozbycia się Grecji z europejskiego klubu. – Ani Grekom, ani największym europejskim graczom nie zależy dziś na wyłączeniu bankruta ze strefy euro – wyjaśnia ekonomista. – Na powrocie do drahmy skorzystałaby wyłącznie grecka turystyka, pozostałe sektory popadłyby w kolosalne kłopoty. Niemcy i Francja musiałyby zaś ratować swoje banki, dość mocno zaangażowane w Grecji.

Zdaniem wysokiego urzędnika jednej z międzynarodowych instytucji ze względów wizerunkowych znacznie lepiej wygląda sytuacja, gdy czołowe europejskie gospodarki ratują peryferyjnego członka wspólnoty, niż gdyby dopuściły do jego pogrzebania, a i tak musiałyby wykładać kolosalne kwoty na reanimację banków. – Oprócz gospodarczych konsekwencji unijnii przywódcy muszą się też liczyć z możliwymi zamieszkami w Grecji i totalnym chaosem, w jakim znalazłby się ten kraj – mówi Petru.

[srodtytul]Jeszcze dwa lata spokoju?[/srodtytul]

Najprawdopodobniej więc Grecy mogą liczyć na kolejną transzę pomocy z Brukseli i tak jak wcześniej ustalono, przez następne dwa lata będą mogli spać spokojnie. Uspokojenie jest widoczne gołym okiem, a przejawia się choćby w tym, że zapał do radykalnych oszczędności, zaciskania pasa i ostrego cięcia wydatków mocno w ostatnim okresie osłabł.

W ocenie Jacka Wiśniewskiego z Raiffeisen Banku Grecy nie mogą liczyć na to, że pozostałe kraje strefy euro będą w dłuższym terminie przyzwalać na taką postawę. – To nie jest kwestia utrzymywania za wszelką cenę strefy w obecnym składzie – mówi ekonomista. – Jeśli Francja i Niemcy znajdą nowy pomysł na inne europejskie rozdanie i opracują koncepcję, jak je przeprowadzić, zrobią to. Grecy muszą zrozumieć, że Unia Europejska chce i może pomagać krajom w potrzebie, ale te kraje też muszą pokazać, że zależy im, aby wyjść z kłopotów i nadal funkcjonować w elitarnym klubie, jakim jest strefa euro.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel nieraz publicznie dawała do zrozumienia, że nie można czekać do 2013 r. (do tego czasu ma wystarczyć finansowanie z UE przyznane Grecji), bo problem sam się nie rozwiąże. Kwestię Grecji i innych państw peryferyjnych strefy, które mają problem z obsługą swego zadłużenia, trzeba załatwić już dziś. Pieniądze z Brukseli mają dać oddech i pozwolić?na spokojne opracowanie planu restrukturyzacji długów. – Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że gdyby dziś Grecy na własną rękę mieli rolować swój dług, rozłożyliby ręce – mówi Marcin Mrowiec, główny ekonomista Banku Pekao. – Na koniec 2010 r. zadłużenie tego kraju sięgnęło 142,8?proc. PKB, roczne odsetki od takiego długu sięgają ponad 22 proc. PKB. To nie jest do udźwignięcia dla kraju z problemami.

[srodtytul]Euro do likwidacji?[/srodtytul]

Paradoksalnie ta sytuacja może nam wyjść na dobre. – Nie będzie taryfy ulgowej dla krajów wstępujących do unii walutowej – mówi Wiśniewski. – Dopóki nie spełnimy kryteriów i na stałe nie ustabilizujemy finansów, nikt nas do klubu nie wpuści. Unia wcześniej czy później zrobi porządek w strefie, tak aby wszyscy jej członkowie mogli się czuć w klubie bezpiecznie.

Gdyby jednak już teraz doszło do katastrofy i Grecja zostałaby zmuszona ogłosić bankructwo i opuścić strefę, nic nie uratowałoby europejskiej unii walutowej. – To byłoby zakwestionowanie integralności Unii – twierdzi Radosław Bodys z londyńskiego UBS. – Wszyscy jej członkowie zapłaciliby za to wysoką cenę.

[[email protected]][email protected][/mail]

Gospodarka światowa
USA i Wielka Brytania mają umowę handlową
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka światowa
Bank Anglii obciął stopy procentowe
Gospodarka światowa
Inwestorzy liczą na owocne negocjacje
Gospodarka światowa
Spółki bardzo mocno skupują akcje własne
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Gospodarka światowa
Fed nie zmienił stóp procentowych
Gospodarka światowa
Meta dostanie odszkodowanie za infekowanie WhatsAppa