Jak informuje Financial Times mocne słowa padły ze strony przedstawicieli, jeszcze opozycyjnej, prawicowej Partii Ludowej (PP), która już wkrótce przejmie stery władzy samorządowej. Dotychczasowi włodarze zareagowali na nie z oburzeniem. Nie zmienia to jednak faktu, że sytuacja regionów w Hiszpanii jest coraz bardziej dramatyczna. Ich rosnące zadłużenie coraz mocniej ciąży gospodarce, co napędza obawy, że wkrótce cały kraj utraci płynność finansową.
Jeden z przedstawicieli PP, Vicente Tirado stwierdził, że region Castilla-La Mancha w którym przyjdzie mu rządzić jest „totalnym bankrutem". W swojej wypowiedzi zwrócił on uwagę, że lokalna administracja zalega firmom farmaceutycznym z płatnościami za rachunki na kwotę 2 mld euro. Sytuacja finansowa regionu jest tak kiepska, że nie wiadomo czy w przyszłym miesiącu znajdą się pieniądze na wypłaty pensji dla 76 tys. pracowników administracji. W ostrych wypowiedziach wtóruje mu jego kolega partyjny Marcial Marín. – W oparciu o dane, które są w posiadaniu PP mogę stwierdzić, że Castilla-La Mancha jest naszą Hiszpańską Grecją – stwierdził.
17 wspólnot autonomicznych Hiszpanii zadłużonych jest w sumie na 150 mld euro. Wprawdzie zobowiązania administracji centralnej są ponad czterokrotnie wyższe to jednak właśnie długi samorządów urosły ostatnimi czasy do rangi problemu numer jeden. Dzieje się tak, że o ile Madryt stara się coś zrobić z własnymi wierzytelnościami to o samorządowcach nie można powiedzieć tego samego. Zadłużenie regionów podwoiło się od 2008 r. W 2010 r. wszystkie 17 wspólnot miało deficyty budżetowe na poziomie wyższym niż wynosiły limity, jakie nałożyła na nie administracja centralna. Wszystko wskazuje na to, że w bieżącym roku sytuacja się powtórzy.