Waluty regionu smagane przez burzę

Podobnie jak w pierwszym kwartale 2009 roku czy w maju 2010 roku złoty, forint i korona czeska zostały poszkodowane w wyniku wzrostu awersji inwestorów do ryzyka

Aktualizacja: 24.02.2017 05:43 Publikacja: 26.10.2011 15:13

Marek Belka, prezes Narodowego Banku Polski, stawia czoła osłabieniu złotego związanemu ze wzrostem

Marek Belka, prezes Narodowego Banku Polski, stawia czoła osłabieniu złotego związanemu ze wzrostem awersji inwestorów do ryzyka. Fot. S.Łaszewski

Foto: Archiwum

Zawirowania na światowych rynkach związane z kryzysami zadłużeniowymi w strefie euro i w USA oraz groźbą nowej recesji w rozwiniętych gospodarkach uderzyły również w waluty państw Europy Środkowo-Wschodniej. Od początku lipca złoty stracił wobec dolara około 17?proc., węgierski forint blisko 19 proc., a czeska korona niemal 9 proc. Waluty krajów naszego regionu praktycznie zawsze tracą na wartości w przypadku gwałtownego pogorszenia się nastrojów na światowych rynkach, gdyż inwestorzy wyprzedają wówczas aktywa uznane za bardziej ryzykowne i lokują pieniądze w bezpieczne przystanie takie jak złoto.

Deprecjacja, które dotknęła regionalne waluty w trzecim kwartale, sprawiła, że ich kurs znalazł się wobec dolara i euro na poziomach zbliżonych do tych z lutego i marca 2009 r. Była ona podobna jak w maju i czerwcu 2010 r., gdy na fali kryzysu w strefie euro (kłopoty Grecji) złoty, korona czeska oraz węgierski forint traciły odpowiednio 14,3 proc., 17,1 proc. oraz 9,6 proc. wobec dolara.

Co czeka waluty krajów Europy Środkowo-Wschodniej w nadchodzących miesiącach?

Nadzieja na aprecjację

Każdy analityk powie, że sytuacja na rynku walutowym naszego regionu będzie zależała w dużej mierze od tego, czy kryzys zadłużeniowy dalej będzie się rozlewał po strefie euro, czy też zostanie na pewien czas powstrzymany. W pierwszym przypadku będziemy mieli do czynienia z kolejną falą wzrostu awersji inwestorów do ryzyka i wyprzedażą środkowoeuropejskich walut. W drugim scenariuszu można liczyć na stabilizację sytuacji, a nawet na aprecjację tych walut.

Przewidywania są więc dość ostrożne. Średnia prognoz analityków zebranych przez agencję Bloomberga mówi, że dolar będzie kosztował na koniec roku 3,16 zł, czyli praktycznie tyle samo, ile obecnie (wczoraj za dolara płacono 3,15?zł). Na koniec I kwartału przyszłego roku złoty ma się umocnić do poziomu 3,09 zł za dolara. Najbardziej skrajne prognozy (spośród tych, które powstały w ciągu ostatniego miesiąca) przygotowały Bank of Tokyo Mitsubishi (3,48 zł za USD na koniec I kwartału) oraz BNP Paribas (2,84 zł za dolara w I kwartale). Prognozy dotyczące kursu polskiej waluty w stosunku do euro przewidują umocnienie złotego. Ich średnia wskazuje, że na koniec roku płacić się będzie 4,2 zł za euro (wobec 4,39 zł wczoraj), a na koniec I kwartału 4,13 zł. Najbardziej skrajne prognozy mówią, że za niespełna pół roku euro będzie kosztowało 4,30 zł (ING Financial Markets) lub 3,95 zł (Bank of America Merrill Lynch).

– Złoty może zacząć odrabiać straty. Jeśli w nadchodzących dniach zdoła przebić poziom 3,11 zł za dolara, to kurs na koniec I kwartału wynoszący 3 zł za dolara jest jak najbardziej realny. Jeśli przebicie się nie uda, nie ma szans na osiągnięcie takiego poziomu. Kurs w stosunku do euro może wynieść wówczas 4,2 zł za euro, przy założeniu, że nastąpi wyciszenie, jeśli chodzi o europejski kryzys zadłużeniowy – mówi Karolina Kamińska, analityczka City Index.

Do aprecjacji polskiej waluty może się również przyczynić interwencja na rynku. – Nasze prognozy przewidują umacnianie się złotego do końca roku. Kurs może wówczas wynieść 4,2 zł za euro, w bezpiecznym wariancie przewidującym dość dużą aktywność NBP i Banku Gospodarstwa Krajowego – wskazuje Bartosz Sawicki, analityk z TMS Brokers.

Węgierska zadyszka

Nieco gorzej przez analityków oceniany jest węgierski forint. Często przeciwstawiają tej walucie polskiego złotego. Na przykład Societe Generale zaleca inwestorom kupowanie polskiego złotego, a sprzedanie węgierskiego forinta. Bank wskazuje, że ma „zdecydowanie negatywne" nastawienie do węgierskich aktywów, a perspektywy dla forinta pogarszają się w związku z obawami, że rating kraju może zostać obniżony. „Wyniki wyborów parlamentarnych rodzą nadzieję, że Polska przeprowadzi konieczne reformy fiskalne. Dlatego też warto kupować złotego, sprzedając forinta" – mówi z kolei raport ekonomistów Barclays Capital.

Średnia prognoz analityków mówi jednak, że forint będzie się lekko umacniać wobec euro. Na koniec bieżącego roku unijna waluta ma kosztować 285 forintów (wczoraj było to 297 forintów), a na koniec I kwartału 280 forintów. W przypadku dolara może dojść do lekkiej deprecjacji. Na koniec 2011 r. amerykańska waluta ma kosztować 219 forintów (213 forintów wczoraj), gdy na koniec I kwartału 218 forintów.

Węgry nie są dobrze postrzegane przez inwestorów, w dużej mierze z powodu wymierzonych w obcy kapitał działań rządu Victora Orbana (takich jak obarczenie banków kosztami zamrożenia kursu franka dla dłużników hipotecznych), a ekonomiści prognozują, że kraj ten może mieć w nadchodzących miesiącach obcięte ratingi. Osłabieniu forinta może przeciwdziałać jednak interwencja Narodowego Banku Węgier. W październiku rozpoczął on program pożyczek walutowych dla banków. Andras Simor, szef banku centralnego, twierdzi, że udaremnił w ten sposób atak spekulacyjny na forinta i powstrzymał narodową walutę przed przebiciem poziomu kursu 300 forintów za euro. – Forint radził sobie jak dotąd stosunkowo dobrze, jeśli weźmiemy pod uwagę kontrowersyjną ustawę zamrażającą kurs franka dla dłużników hipotecznych, a działania banku centralnego zmniejszyły presję na węgierską walutę, gdyż stanowią one ulgę dla banków zamykających pozycje na forincie z powodu tego prawa – wskazuje Juraj Kotian, analityk z Erste Group. Węgierskiej walucie oprócz kryzysu w strefie euro może więc zagrażać również polityka węgierskiego rządu, co czyni kurs forinta jeszcze mniej przewidywalnym.

Czeski fenomen

W obliczu zawirowań na światowych rynkach korona czeska zaczęła wyglądać dla części analityków na atrakcyjną walutę. Brytyjska firma Record Currency Management uznała nawet, że korona, podobnie jak frank szwajcarski, może stać się walutą „bezpiecznej przystani".

– Korona czeska zaczęła być brana pod uwagę przez inwestorów jako najbardziej stabilna waluta naszego regionu. Był to m.in. skutek awansu w oczach Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który klasyfikuje Czechy już jako gospodarkę rozwiniętą – wskazuje Kamińska.

– Stworzyliśmy raport dotyczący walut, które mogą stać się bezpiecznymi przystaniami. Analizując bardzo wiele czynników, nadawaliśmy krajom punkty. Można było zdobyć ich maksymalnie 30, a nasz region wypadł bardzo blado w tym zestawieniu. Jedynie Czechy zdobyły jakikolwiek punkt za niski poziom długu publicznego. Jeśli spojrzymy np. na rynek CDS, to można zauważyć, że sytuacja Czech wygląda lepiej niż innych krajów regionu. Nie tylko ze względu na niższy dług publiczny i bilans budżetu lepszy od polskiego. Prognozowane dla Czech 2 proc. wzrostu gospodarczego w tym roku jest gorszym wynikiem niż w przypadku Polski, ale wciąż dosyć przyzwoitym – twierdzi Sawicki.

Jak na razie jednak czeska waluta nie zasługuje na takie miano. Od początku III kwartału osłabiła się przecież. Co prawda nieco słabiej niż złoty czy forint, ale wciąż jest traktowana przez inwestorów jak inne stosunkowo ryzykowne aktywa. – Czeski rynek jest wciąż jednak mały, choćby w porównaniu z polskim. Jeśli więc kapitał odpływa z regionu, to w pierwszej kolejności z Polski i złoty traci mocniej niż korona – dodaje Sawicki.

Prognozy analityków przewidują ponadto, że w nadchodzących miesiącach czeski pieniądz może się jeszcze osłabić. Średnia prognoz zebrana przez agencję Bloomberga mówi, że kurs wyniesie na koniec roku 18,63 koron za dolara (wobec 17,85 koron we wczorajszych notowaniach), a na koniec I kwartału 2012 r. 18,53 CZK za USD. Kurs EUR/CZK ma wynieść odpowiednio 24,3 oraz 24,2 (gdy wczoraj sięgał 24,88). Przez najbliższe pół roku dojdzie więc do niewielkiej aprecjacji. Poważniejsze umocnienie jest spodziewane dopiero w długim terminie, ale te same przewidywania dotyczą również forinta i złotego.

Prognozy są jednak wciąż dość niepewne ze względu m.in. na europejski kryzys zadłużeniowy. Jego złagodzenie z pewnością przyczyniłoby się do wzrostu apetytu inwestorów na ryzyko i co za tym idzie – aprecjacji walut naszego regionu. – Gdyby pojawiło się jakieś rozwiązanie dla kryzysu, skłoniłoby to banki centralne państw Europy Środkowo-Wschodniej do cięcia stóp procentowych. Kraje regionu są jednak teraz dużo lepiej przygotowane do kryzysu niż wcześniej i odczują go mniej boleśnie niż ten w 2009 r. – wskazuje Kotian.

[email protected]

Gospodarka światowa
USA: Odczyt PKB rozczarował inwestorów
Gospodarka światowa
PKB USA rozczarował w pierwszym kwartale
Gospodarka światowa
Nastroje niemieckich konsumentów nadal się poprawiają
Gospodarka światowa
Tesla chce przyciągnąć klientów nowymi, tańszymi modelami
Gospodarka światowa
Czy złoto będzie drożeć dzięki Chińczykom?
Gospodarka światowa
Czy cena złota dojdzie do 3000 dolarów za uncję?