Na ostatnim szczycie państw UE zdecydowano się na zwiększenie wielkości Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej (EFSF) z obecnych 440 mld euro do 1 bln euro. Aby osiągnąć taki poziom stworzono dwa scenariusze działania. Pierwszy zakłada stosowanie gwarancji pokrycia części strat poniesionych przez nabywców nowych emisji obligacji. Drugi zakładał stworzenie nowej spółki, do której pieniądze dołożyłyby kraje spoza UE. Krajem, na który Europa liczyła najbardziej były Chiny. Sami zainteresowani podeszli do pomysłu z rezerwą. Nie odmówili, ale też nie potwierdzili chęci zaangażowania. Wątpliwości nie mają zwykli obywatele.
Przez sieć przetacza się obecnie fala krytyki i oburzenia jaką wyrażają chińscy Internauci. Wielu uważa, że ich rząd o wiele lepiej niż na pomoc Europie może wydać nadwyżkę z 3,2 bln dolarów rezerw walutowych zgromadzonych przez ten kraj dzięki jego potędze produkcyjnej. Jak wyliczyła agencja Reuters liczba postów dotyczących kryzysu strefy euro opublikowanych w dwóch najpopularniejszych chińskich serwisach mikroblogerskich przekroczyła już 120 tys.
- Średnia płaca chińskiego pracownika to kilka dolarów amerykańskich. Średnia płaca europejskiego pracownika idzie w tysiące euro. Czy oni potrzebują Chin, by ich uratowały? - pyta w swoim poście jeden z mikroblogerów.
- To krwawica ludzi ma zostać wydana na wykupienie żarłocznych i leniwych Greków - stwierdza inny.
Chińscy blogerzy sugerują ponadto, że władze powinny przeznaczyć nadwyżki na problemy Chin, m.in. na walkę z galopującymi cenami produktów podstawowych, inwestycje w tworzenie nowych miejsc pracy i ułatwienie zaciągania kredytów tak obywatelom , jak i przedsiębiorstwom.