W styczniu i lutym sięgnął on 14,7 proc. rok do roku, zamiast oczekiwanych 17,6 proc.
Piątkowe dane, choć rozczarowujące, ekonomiści odebrali jako sygnał, że gospodarkę Państwa Środka czeka raczej miękkie lądowanie, a nie gwałtowne załamanie. Spadająca dynamika sprzedaży detalicznej sprawiła bowiem, że w Chinach wyhamowała inflacja i akcja kredytowa. A to może skłonić Ludowy Bank Chin (PBoC) do bardziej zdecydowanego przeciwdziałania spowolnieniu gospodarczemu. – Pekin musi na te dane zareagować i myślę, że to zrobi – skomentował Qu Hongbin, jeden z dyrektorów banku HSBC w Azji.
W minionym miesiącu roczna dynamika cen spadła do 3,2 proc., z 4,5 proc. w styczniu. Tak niska nie była od czerwca 2010 r., a jeszcze jesienią przekraczała 6 proc. Chińskie banki udzieliły w lutym pożyczek na sumę 711 mld juanów (około 351 mld zł), w porównaniu z 738 mld juanów w styczniu. Ekonomiści spodziewali się inflacji na poziomie 3,4 proc., a podaży kredytu na poziomie 750 mld juanów.
– Inflacja przestała być powodem do poważnego niepokoju, więc przedstawiciele PBoC będą mogli sobie pozwolić na przyspieszenie tempa łagodzenia polityki pieniężnej – ocenili ekonomiści z Capital Economics. Według nich chiński bank centralny będzie kontynuował cięcie stopy rezerw obowiązkowych banków. Obniżył ją już w listopadzie i lutym łącznie o 1 pkt proc. do 20,5 proc. Zdaniem ankietowanych przez Agencję Reutera ekonomistów, do końca roku stopa ta może spaść o kolejne 1,5 pkt proc.