Sprzedaż detaliczna zmniejszyła się w maju o 0,2 proc. Odczyt ten był zgodny z oczekiwaniami ankietowanych przez agencję Bloomberga ekonomistów, ale Departament Handlu jednocześnie skorygował odczyt kwietniowy. Zamiast wzrostu o 0,1 proc. sprzedaż detaliczna zmniejszyła się wówczas o 0,2 proc. Dwa z rzędu spadki wskaźnik ten po raz ostatni odnotował niemal dwa lata temu.
– Konsumenci się wycofują. Ponieważ w USA nie powstaje zbyt wiele miejsc pracy, należy spodziewać się, że dane jeszcze się pogorszą – powiedział Michael Brown, ekonomista z banku Wells Fargo. – Fed będzie wolał poczekać z kolejną rundą ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE) na dalszy rozwój sytuacji w USA i za granicą, ale kolejne słabe dane z pewnością przemawiają na rzecz takich działań – oceniła z kolei Michelle Girard, ekonomistka z banku RBS. Innym argumentem jest spadająca presja inflacyjna. W maju ceny produkcyjne w USA spadły o 1 proc., najmocniej od lipca 2009 r., po zniżce o 0,2 proc. w kwietniu. – Malejąca presja inflacyjna nie tylko daje Fedowi pole do poluzowania polityki pieniężnej, ale może takie działania uzasadniać, jeśli okaże się trwałą tendencją – skomentował Millan Mulraine, strateg rynkowy z TD Securities.
Jest jednak mało prawdopodobne, aby Fed już na najbliższym posiedzeniu, zaplanowanym na przyszły tydzień, zdecydował się na wsparcie gospodarki. Jak bowiem podkreśla Paul Dales, ekonomista ds. USA w Capital Economics, spadek sprzedaży detalicznej i cen produkcyjnych są głównie efektem zniżki cen energii o 4,3 proc. za sprawą przeceny ropy na światowych rynkach. – To może wkrótce uwolnić gotówkę Amerykanów na inne wydatki – tłumaczy.