W maju wskaźnik nastrojów amerykańskich konsumentów, obliczany przez Uniwersytet w Michigan i agencję Reutera, był na najwyższym poziomie od 2007 r., co postrzegano jako dowód odporności USA na zawirowania w strefie euro. W czerwcu jednak wskaźnik ten tąpnął do najniższego w tym roku poziomu. USA jednak poddają się europejskiemu kryzysowi?
Istnieje wiele czynników wpływających na tempo wzrostu gospodarki USA. Wcześniej w tym roku doszło do ostrego wzrostu cen ropy naftowej. To wpłynęło na realne dochody konsumentów, a więc także na aktywność w gospodarce, choć od tego czasu ropa potaniała. Europejski kryzys wpłynął na koniunkturę w USA za pośrednictwem rynków finansowych. Spowodował bowiem wśród inwestorów niepewność, co doprowadziło do przeceny na giełdach i uderzyło w nastroje Amerykanów. Te dwa wydarzenia obniżyły tempo wzrostu wydatków konsumpcyjnych i w efekcie zatrudnienia.
Kongres ma tendencję do odwlekania wszystkich reform, które wpływają na deficyt budżetowy
W ubiegłym roku na hamowanie gospodarki zareagowała Rezerwa Federalna. We wrześniu rozpoczęła tzw. operację twist. Jakie są szanse, że i tym razem Fed podejmie próbę rozruszania gospodarki?
Dane ewidentnie sygnalizują spowolnienie gospodarcze, a Fed jest na to bardzo wrażliwy. Jego przedstawiciele chcieliby, aby stopa bezrobocia malała. Skoro tak się nie dzieje, jest prawdopodobne, że zdecydują się na ponowne poluzowanie polityki pieniężnej. Wielu przedstawicieli Fedu sugerowało to zresztą w ostatnich tygodniach.