Na razie giełda w Hongkongu osunęła się na siódmą lokatę. Wyżej są m.in. amerykańskie parkiety Nasdaq, NYSE oraz giełda w Szanghaju. Jak wynika z danych firmy Dealogic, od początku roku na hongkońskiej giełdzie debiutanci sprzedali akcje o równowartości 3,2 mld USD (10,7 mld zł).
Na to, aby do końca roku liczba ta wzrosła do 35,4 mld USD, czyli wartości ubiegłorocznych ofert publicznych, nie ma szans. A przecież już 2011 r. był znacznie słabszy niż 2010 r., gdy debiutanci zebrali w Hongkongu niemal 68 mld USD. Załamanie koniunktury na hongkońskim rynku IPO to nie tylko skutek zawirowań na światowych rynkach finansowych, które skłaniają spółki do odwoływania ofert akcji.
Większym problemem dla Hongkongu jest to, że wysycha jego główny strumień debiutantów: wielkie chińskie spółki państwowe. Większość z nich jest już bowiem notowanych na giełdach. W efekcie, jak prognozuje Philippe Espinasse, znawca rynków Azji, wartość debiutów w Hongkongu w najbliższych latach będzie oscylowała wokół 10–15 mld USD rocznie.